|
Choć elementy gore
występowały już w obrazach z wczesnych lat trzydziestych, gatunek
skrystalizował i określił jego wytyczne dopiero film z 1968 roku
mowa tu o słynnej, kapitalnej "Nocy żywych trupów" Romero -
opowieści o grupce ludzi, którzy schronieni w małym domku chronią
się przed nagle ożywionymi ciałami zmarłych. Klasyczna dziś już
"Noc", mimo, że oszczędna w środkach, czasem wręcz amatorska,
poraziła widownię swą sugestywnością i klimatem. Sceny walk z
nieludzkimi i jednocześnie tak przerażająco ludzkimi zombie
wstrząsały i wstrząsają swym realizmem. Kiedy samotny, osaczony
przez nie umarłych bohater uderza pogrzebaczem w głowę kolejnego
napastnika, Romero nie przerywa ujęcia, w zbliżeniu ukazuje okropny
efekt ciosu... To spotęgowane
okrucieństwo stało się punktem wspólnym horrorów gore i przyczyną
ich skrajnie różnego odbioru. Już po premierze "Nocy" w prasie
rozpoczęła się dysputa na temat czy tego rodzaju okrucieństwa nie
mają negatywnego wpływ na widza? Owa dyskusja trwa
do dnia dzisiejszego, podobnie jak wzbierająca fala obrazów gore,
dla których "Noc" jest wzorem i prekursorem. Nowe filmy gore
początkowo rywalizowały ze sobą pod względem ilości i pomysłowości
okrutnych scen, wkrótce jednak okazało się, że sama krwawa orgia
nikomu już nie wystarczy i że gore może być swoistym "nośnikiem" dla
wyższych wartości. Już w pamiętnej "Nocy" na kanwie orgii krwi
Romero postawił pytanie o granice człowieczeństwa. Te pytania,
humanistyczne tony, zostały jeszcze dobitniej podkreślone w remaku
filmu. Atak ożywionych trupów staje się tutaj pretekstem do
przedstawienia konfliktu postaw przypadkowo dobranych obrońców.
Oglądamy, więc bohaterów w momencie skrajnego niebezpieczeństwa,
zagrożenia życia, w ciasnej klaustrofobicznej przestrzeni. W takiej
chwili i w takim miejscu poznajemy ich prawdziwe, wyostrzone przez
strach, absolutnie niezafałszowane oblicza...
Ten motyw garstki
ludzi postawionych wobec Apokalipsy eksploruje Romero w swych
kolejnych filmach o Zombie, z których najlepszym jest bez wątpienia
uznawany przez wielu za horror wszech czasów - "Świt Umarłych". W
wielu już współczesnych, nieklasycznych, acz udanych
przedstawicielach gatunku gore również stanowi nośną, przejmująca
ramę. W "Powrocie żywych trupów 3" dla historii narkomanki, w "Hellraiserze"
dla przypowieści o zbrodni i karze, w "Studni i wahadle" dla
przedstawienia obłędu Świętej Inkwizycji. Inny zapach gore
odkrył Włoski Pan strachu - Dario Argento. W swoich filmach postawił
na klimat - tu krwawe efekty są uwieńczeniem przemyślnej, misternie
skonstruowanej układanki, a realizacyjna maestria pomaga budowaniu
nastroju najbardziej przerażających obrazów w całej historii kina. W
głośnej "Suspirii", historii tancerki, która trafia do tajemniczego
niemieckiego miasta, łączy Argento chyba najlepiej subtelną symfonie
grozy i wystawną, niepohamowaną krwistość gore. Filmy Włoskiego
Mistrza pokazały, iż gore może być we współczesnym świecie
odpowiednikiem mrocznych baśni braci Grimm, gdzie okrucieństwo było
również jedną z dominant. Dzieła Argento wywołały szereg,
naśladownictw, od mrocznego moralitetu o zemście ("Demon The
Vengeance") aż po studium zdradzonej przyjaźni ("The Zeagels").
Dziś Argento i
Romero uważani są za ojców chrzestnych gatunku, tak wielkiego i
bogatego, że nie sposób go ująć w jednym syntetycznym artykule.
Zamiast więc opisywać kolejnych wielkich twórców (Lucio Fulci,
Anthony Dawson, Mario Bava, Stuart Gordon, Tom Savini, Sam Raimi),
najważniejsze cechy ich dzieł i innowacje, jakie wnieśli do gatunku,
warto na zakończenie zastanowić się nad przyczynami międzynarodowego
sukcesu "krwawych spektakli". Otóż gore to, jak
się zdaje, kwintesencja kontrolowanego strachu. Człowiek uwielbia
się bać pod warunkiem, że totalnie panuje nad niebezpieczeństwem. Od
przerażających zdarzeń z filmów Romero, Argento i ich spadkobierców
dzieli nas zawsze magiczna bariera ekranu. To bariera między dwoma
izolowanymi światami. Z drugiej strony elementy gore umacniają i
pogłębiają przekaz samego filmu, dlatego też Spielberg odwołał się
do pomocy specjalistów od charakteryzacji w drastycznych horrorach
przy pracy nad "Szeregowcem Ryanem". Wreszcie gore to dla wielu
widzów sposób odreagowania swoich własnych zmartwień w naprawdę złym
(albo, jak kto woli, złym inaczej) filmowym świecie, gdzie życie
ludzkie jest nieustannie zagrożone. A kwestia szkodliwości filmów
gore dla psychiki? Tak, być może gore jest szkodliwe. Zupełnie jak
kryminalne reportaże w gazetach, jak telewizyjne dzienniki, jak samo
życie.
|
|