|
W latach 60. Lloyd
Kaufman ślęczał nad chińskimi hieroglifami na potwornie drogim i
obrzydliwie snobistycznym Uniwersytecie Yale. Może i zostałby
wybitnym znawca dialektu kantońskiego, gdyby na swojej drodze nie
spotkał Michaela Herza, człowieka, który zaraził go filmowym
bakcylem tak skutecznie, że spokojny dotychczas student sinologii
zrewolucjonizował współczesne kino. Kaufaman - kinomaniak porzucił
chińskie zwoje i zabrał się za kręcenie filmów. Pierwszy, jaki
nakręcił, to "Girls Return", sex-komedia o damskiej drużynie softballowej, składającą się głównie ze zbliżeń biegających kobiet,
oczywiście bez staników. To, był dobry początek. Po studiach
Kaufman zatrudnił się jako chłopak do wszystkiego w Cannon
Corporation. Tam poznał i zaprzyjaźnił się z początkującym reżyserem
Johnem Avildsenem, który właśnie kręcił "Cry Uncle" (obecnie
obowiązkowa pozycja w każdej filmotece filmów B). Kaufman wystąpił w
epizodzie i znów podniecony atmosfera planu filmowego postanowił
nakręcić własny pełnometrażowy film. W 1971 rozpoczął zdjęcia do "Battle
of Loves Return" (1971) - filmu, który po latach wspomina jako
"totalna nudę, zero cycków, zero zombich". Mniej więcej w tym samym
momencie jego kumpel z akademika, Michael Herz, ma dość pracy na
etacie i wspólnie postanawiają zrobić lesbijska wersje,
hitchcockowskiego klasyka „Vertigo". Przeróbka, zatytułowaną
wdzięcznie "Sugar Cookies" (1972), była tylko przygrywka do
następnego projektu "Big Gus What’s The Fuss" (1973) - dziwnego
filmu, kręconego w dwóch wersjach językowych, hebrajskiej i
angielskiej. Obie zresztą zrobiły totalna klapę i nawet sam Kaufman
przyznaje, ze był to jeden "z najbardziej żałosnych filmów, z jakimi
miał kiedykolwiek do czynienia". Niezrażeni porażką
Kaufman i Herz postanowili zmienić strategie. Pierwszym krokiem było
wynajęcie biura (była to de facto garderoba w innym biurze, ale
czynsz był niski) i obmyślenie nazwy dla swojej firmy produkcyjnej.
Nowojorskie prawo mówiło, że nie wolno zarejestrować firmy o nazwie,
która już istnieje. Postanowili, więc wymyślić własne słowo i tak w
1974 roku powstała Troma - firma produkcyjna i studio filmowe,
specjalizujące się w sex-komediach o wdzięcznych tytułach jak "Squeeze
Play!", czy "Waitress!" (wszystkie zakończone były wykrzyknikiem, co
miało być znakiem firmowym wchodzącej na scenę wytwórni).
Teraz jako Troma
potrzebowali o wiele więcej filmów, niż sami byli w stanie
wyprodukować. Pierwszy nadarzył się Joel M. Reed z horrorem „Bloodsucking
Freaks“ (1976). Według osób, które miały okazje go zobaczyć, był to
„jeden z najbardziej wulgarnych, odpychających filmów, jakie
kiedykolwiek nakręcono“. Mimo to, a może właśnie dzięki temu,
zarobił wystarczająco dużo, by Kaufman i Herz mogli, rzucic się w
wir produkcyjnej pracy. Wyprowadzili się z garderoby i wynajęli
prawdziwe biuro w zakazanym zakątku Manhattanu, słusznie zwanym
Hell’s Kitchen, gdzie znajduje się ono po dziś dzień. Tymczasem,
czekając na kolejna złotą kurę, Kaufman musiał pójść do pracy w
Hollywood. Asystował przy kręceniu „Rockiego“, „Gorączki sobotniej
nocy“ i „Final Countdown“. Pewnego dnia w
1982 roku Kaufman i Herz przeglądając gazety trafili na alarmujący
artykuł głoszący śmierć horroru jako gatunku filmowego. Bez
zastanowienia postanowili napisać scenariusz najbardziej pokręconego
horroru wszechczasów. Tym razem nie były to czcze przechwałki, bo „Toxic
Avenger“ (1984) okazał się złotą kurą, na która czekali ponad
dekadę. Tytułowym
Toksykiem jest niejaki Melvyn Junko, fajtłapa na posadzie ciecia w
klubie sportowym Tromaville. Pewnego dnia dresiarze, którzy
regularnie korzystają z siłowni, zasadzają się na biedaka w męskiej
szatni i usiłują zmusić go do kopulacji z owca, wystrojoną w
pończochy. Melvyn nie zna, się na żartach i chce popełnić
samobójstwo rzucając się z okna. Pech chce, ze wpada prosto do
zaparkowanej tuż pod oknem ciężarówki wyładowanej toksycznymi
odpadkami, podczas, gdy niechlujny kierowca wciąga za rogiem kreskę.
Melvyn unurzany w śmiercionośnym i trującym śmieciu przemienia się w
Toksyka - radioaktywnego super bohatera nadludzkich rozmiarów i
brzydoty - bezlitosnego mściciela z siłowni. „Toxic Avenger“ jest
jak na razie największym przebojem Tromy, którego nie zdetronizował
ani „Tromeo and Juliet“ (gdzie bohaterowie mówią jambicznym wierszem
w stylu Szekspira) ani kultowy w kręgach „Sierzant Kabukiman w NYPD“.
W Nowym Jorku nastał szal na Toksyka. Film przez pół roku nie
schodził z ekranów, szybko pojawił się serial animowany „Toxic
Crusaders“, gra komputerowa, komiks wydany przez Marvela, karty do
kolekcjonowania, koszulki, plecaczki, breloczki i figurynki Toksyka.
Przede wszystkim postać toksycznego mściciela zagościła na stale w
rekwizytach partii Zielonych i od lat występuje na wszystkich
imprezach związanych z ochrona środowiska.
„Weź język barani,
utaplaj go w truskawkowym syropie i potem wpychaj w usta aktorki.
Zapewniam, będzie się wiła i tak krzyczała, jakby naprawdę połknęła
śmiertelną dawkę toksycznej substancji z kosmosu. I o to właśnie
chodzi“ - pisze Kaufman w „All I Need To Know About Filmmaking I
Learned From The Toxic Avenger“, swoim bestsellerze-poradniku dla
młodych filmowców, gdzie zdradza sekrety, jak zrobić prawdziwie
tromatyczny film. „Po co wydawać morze forsy na kosztowne efekty
specjalne. Czy wiadomo, jak konkretnie wygląda mutant albo mściciel
z kosmosu?“. Przede wszystkim
trzeba zdecydować się na horror lub komedie. Inne gatunki to strata
czasu reżysera i widza - tłumaczy stawiającym pierwsze filmowe kroki
Kaufman. Po drugie film musi być naszpikowany seksem i przemocą od
pierwszej do ostatniej klatki. Mile widziane są akcenty analne,
gwałty ogórkiem konserwowym, lesbijki przekłuwające sutki,
hermafrodytyczni seryjni mordercy i muzycznie uzdolnieni kanibale.
Tromatyczny horror
musi wyróżniać się wdzięczną nazwa.
O tytuł mojego
faworyta konkurują „Blood Sisters of Lesbian Sin“, „Maniac Nurses
Find Ecstasy“ i „Nymphoid Barbarian in Dinosaur Hell“. A to tylko
wierzchołek góry lodowej, warte wzmianki są też: „Pterodactyl Woman
of Beverley Hills“, „Rockabilly Vampire“, „Space Zombie Bingo“, czy
„Surf Nazis Must Die“.
Tak, jak sugerują
tytuły, filmy Tromy maja w sobie wszystko, nie dla nich zasada dwa
grzyby w barszcz. Troma mówi: daj pięć grzybów. Kto powiedział, ze
zombie zawsze musza czaić się w opuszczonej kopalni albo wylęgać z
toksycznych odpadów. Mogą przecież grasować w kosmosie, a do walki z
nimi stanąć może szwadron Nazi-pielegniarek. Kolejny mit, który
obala Troma, to szkodliwe przekonanie, że thriller o kanibalach musi
rozgrywać się w minorowej tonacji „Milczenia owiec“, a dlaczego nie
nakręcić musicalu o ludożercach. Albo jeszcze lepiej o kondomach -
ludożercach.
Żelazny zestaw
efektów specjalnych studia Troma to syrop truskawkowy (ma lepsza
konsystencje niż keczup), czerwony barwnik do żywności, rolki
papieru toaletowego (przydaje się w każdej sytuacji: zarówno jako
wyprute jelito cienkie, jak tez jako powróz do podwiązania sztucznej
ręki), Alka Selzer (nic tak nie imituje pienistych wymiocin jak
musująca tabletka w ustach połączona z barwnikami do żywności),
melony odmiany kantalupa (idealnej wielkości i kształtu świetnie
sprawdzają się jako odcięte głowy) i oczywiście Ultraslime,
odblaskowo zielona substancja, która sączy się ze wszystkich otworów
ciała osób zaatakowanych przez tajemnicze mikroby lub wystawionych
na mutujące działanie toksycznych odpadków. „Podczas kręcenia
horroru nigdy nie masz zbyt wiele Ultraslime“, doradza wujek Kaufman.
Na szczęście Ultraslime jest zdumiewająco tania. Nawet początkujący
filmowiec może sobie pozwolić na hektolitry. „Po co robić jeden
film za 20 milionów dolarów. Kiedy za te pieniądze można nakręcić
100?“ - to złota dewiza Tromy. Kaufman i Herz nie zatrudniają
gwiazd, którym trzeba płacić kosmiczne garze, a w zamian borykać się
tylko z niekończącymi się fochami. Młodzi, utalentowani debiutanci
zaludniają wszystkie produkcje, Tromy. „Są bardziej spontaniczni,
oddani idei i napaleni niż zawodowcy“, mówi Kaufman. „Naprawdę
zależy im na kręceniu filmów. Są w stanie żywić się wyłącznie
kanapkami z serem przez kilka tygodni, spać na kalimacie w polowych
warunkach i defekować do plastikowych torebek, byle tylko zobaczyć
swoje odbicie na celuloidzie“. Dlatego pewnie przeciętny film spod
znaku Tromy kosztuje 5% lub mniej przeciętnej hollywoodzkiej
produkcji. Nikt, kto spędził
dzieciństwo w Stanach pod koniec lat 80., nie uchował się przed
działaniem toksycznej trucizny Tromy. Dorosło właśnie cale pokolenie
tromatyzowane od najmłodszych lat. A tysiące ludzi zapalało do Tromy
pierwsza i prawdziwa miłością, tak, że Kaufman i Herz mogą
poszczycić się olbrzymia rzesza fanatycznych wielbicieli, gotowych
dla nowego filmu zrobić wszystko. Gdyby nie ich upór i determinacja,
Troma nie przetrwałaby kilku sezonów.
To fani Tromy
przyczyniają się w dużej mierze do powstania kolejnych filmów. Pisza
wstępne scenariusze, które wysyłają do studia, a z nich wybierane są
najlepsze pomysły. Spośród fanów rekrutują się gwiazdy i załoga
techniczna wszystkich przedsięwzięć Tromy. Lista nazwisk
celebritisów, którzy deklarują się jako dożywotni fani Troma Studio,
jest imponująca: Quentin Tarantino, Kevin Smith, Peter Jackson -
deklarują, że daliby się posiekać za Tromę. Trey Parker, reżyser „South
Park“, debiutował z Troma filmem „Cannibal: the Musical“, a w
epizodach tromatycznych horrorów migneli Brian de Palma, Robert De
Niro i Samuel L. Jackson. „Nasza jedyną wtopą był casting do «First
Turn On» w 1983 roku“, opowiada Kaufman, „kiedy nikomu nieznana
Madonna błagała nas o drobna role w tym filmie. Uznaliśmy, że się
nie nada, a sześć miesięcy później była już na okładce «Newsweeka».
Mamy za to wczesnego Kevina Costnera w «Sizzle Beach USA», który co
i raz błaga nas o zaprzestanie dystrybucji“. Tromę otacza
prawie, że religijny kult, ale Kaufman i Herz dopieszczają swoich
fanów. Dla fanatycznych wyznawców horroru zorganizowali Tromadance.
Odbywający się w Utah festiwal, w przeciwieństwie do skostniałego
Sundance’u czy aspirującego do skostnienia Slamdancu, jest 100%
otwarty i darmowy. Nie ma akredytacji, wejściówek ani biletów. Nie
trzeba płacić ani za pokazywanie, ani za oglądanie filmów. „Give
film to the peoples“ - głosi Kaufman. Dla tromatyków są też
stworzone strony internetowe, gdzie można zaistnieć jako Tromette of
the Month. Trometka to tromatyczna wersja Playmate. Jednak w
przeciwieństwie do Playboya, Troma jest demokratyczna. Aby zostać
Trometka Miesiąca, wystarczy wysłać swoje zdjęcia i jeśli będą
odpowiednio stylowe i tromatyczne, jest szansa, że zostaną
opublikowane i kariera w showbiznesie gotowa. Bo z Trometek
rekrutuje się gwiazdy filmów takich jak „Chopper Chicks in Zombie
Town“ (o dziewczynach bajkersów walczących z hordami zombich) czy „Maniac
Nurses Find Extasy“. Początkowo Troma
niczym nie wyróżniała się z morza małych, niezależnych wytwórni,
jakie w latach 70. powstawały w Nowym Jorku jak grzyby po deszczu.
Po trzydziestu latach po innych pozostało tylko wspomnienie i kilka
zetlałych katalogów, a Troma ma się dobrze i świeci sukcesy jako
jedyny bastion niezależnego kina, a tromatycy są w stanie zrobić
bardzo wiele. Na przykład paradować w lateksowym kostiumie kondoma -
ludożercy w 30-stopniowym upale w najmodniejszym filmowym kurorcie
świata.
Lloyd Kaufman -
Urodzony 25 grudnia 1945 roku, w Nowym Jorku w Stanach
Zjednoczonych.
Stanley Lloyd
Kaufman nigdy nie chciał tworzyć filmów, marzył zaś od dzieciństwa o
tym by wystawiać w przyszłości musicale na Brodwayu. Niestety (stety?)
w czasie studiowania na uniwersytecie Yale poznał filmy klasy B i
twórczość niejakiego Rogera Cormana. Wkrótce Lloyd znalazł się w
ekipie filmu amatorsko realizowanego przez jednego z jego kolegów na
roku. Film nosił nazwę "Rappacini" i sprawił tylko, że Lloyd na
dobre pogrążył się w marzeniach o filmowcu. Kupił własną kamerę i
wyjechał z nią do Afryki, gdzie spędził swe wakacje. To właśnie tam
nagrał swój pierwszy w pełni film ukazujący przez piętnaście minut
zarzynaną świnię. Uważa się ten projekt za narodziny Tromy. Pokazał
swa krótkometrażówkę całej rodzinie, co sprawiło, że wszyscy
zszokowani nie mogli wydobyć z siebie głosu. Doszedł do wniosku, że
szokujące obrazy mogą sprawić, że ludzie w napięciu będą czekać, co
się stanie dalej. Postanowił zostać reżyserem. Zebrał garstkę
filmowych zapaleńców z Uniwersytetu Yale i nakręcił swój kolejny już
film pt.:, „The Girl Who Returned". Ludzie polubili obraz i Lloyd
znalazł motywację do kręcenia kolejnych swych filmów, dorabiając
przy tak wielkich projektach jak filmy "Rocky" czy "Saturdat Night
Fever". Pracował ciężko i wytrwale - jego jedynym celem było
znalezienie swego imienia i nazwiska na napisach końcowych (by być
sławnym) i zdobycie pieniędzy na własny pełnometrażowy film. Za jego
sprawą powstało studio filmowe, zwane 15th Street Films, które
założył z przyjaciółmi i producentami: Frankiem Vitale i Oliverem
Stonem.
Razem stworzyli Sugar
Cookies i film "Cry Uncle from John G. Alvidsen".
Wkrótce dawny
przyjaciel Kaufmana, Michael Herz, student z Yale, zobaczywszy
starego znajomego w jednej ze scen w "Cry Uncle" zadzwonił do niego
próbując stać się częścią jego filmowego biznesu. Michael zaczął
pracę w studiu Lloyda jako pomocnik tuż po odejściu Oliviera Stone,
który zaczął kręcić własne filmy. Herz pomógł sfinansować ich
kolejny film, o którym mawiali, że będzie to ich największy
dotychczasowy projekt. Tym filmem był "Big Guss What's The Fuss".
Obraz okazał się klapą i 15th Street Films zbankrutowało. Lloyd i
Michael oddali pieniądze, które zainwestowali w film producenci,
przyjaciele i członkowie ich rodzin. Lloyd chcąc szybko zdobyć
jakieś pieniądze nakręcił film "The Divine Obsession" i razem z
Herzem uformował Troma Studios, mając nadzieję, że dostanie im się w
ręce jakiś film, który inaczej niż ich produkcje, stające się klapą
za klapą, mógłby zarobić porządne pieniądze. Poznali Joela M. Reeda,
początkującego reżysera i producenta, który przyszedł do nich z
nieukończonym filmem "Master Sardu and the Horror Trio". Obraz
zmontowano i ukończono w studiu Tromy, które w 1975 r obejmowało
jeden pokój. Film nosił tytuł "Bloodsucking Freaks" i został
pokazany w kilku miejscach. Troma zarobiła wystarczająco pieniędzy,
by zapłacić podatki i czynsz, więc studio dalej mogło funkcjonować
należycie. Llloyd otrzymał później telefon z Teatru, który chciał
film erotyczny w stylu "Divine Obsession", ale z wykorzystaniem
Softballu. Lloyd wyreżyserował obraz "Squeeze Play" inwestując w
niego wszystkie pieniądze z kasy studia. Okazało się, że nikt filmu
nie chciał wsiąść, nawet Teatr, który zlecił jego zrealizowanie.
Ostatecznie okazało się, że film został wielkim hitem. Lloyd,
Michael i Troma zarobili miliony dolarów, stać ich było nawet na
zakupienie własnego budynku, (który dalej pozostaje Troma
Headquearters). Troma dalej kręciła komedie erotyczne ("First
Turn-On", "Stuck On You" i "Waitress"), ale kolejne filmy opierały
się już na tych samych pomysłach. To jednak nikomu nie przeszkadzało
i co roku powstawało coraz więcej takich samych filmów. W końcu Herz
i Kaufman postanowili wyreżyserować coś innego. Po lekturze artykułu
prasowego o wymierającym gatunku horroru duet postanowił spróbować
swych sił właśnie w tym gatunku filmowym. Nazwali swój przyszły
projekt "Health Club Horror", ale już wkrótce ludzie poznali go jako
"Toxic Avenger" i Troma z miejsca stała się znaną instytucją na całą
Amerykę. Lloyd i Herz stali się ikonami pop kultury, razem w Tromie
wyprodukowali prawie 1000 filmów. Kaufman pozostał przy
reżyserowaniu horrorów/komedii, które zawsze miały za cel zaszokować
publiczność, niech za przykład posłużą takie produkcje jak "Monster
in The Closet", "Class of Nuke 'Em High", "Combat Shock", "War and
Fortess of Amerikkka". Lloyd po dziś dzień reżyseruje, produkuje,
występuje i pisze scenariusze do filmów klasy B. Obecnie pracuje nad
filmem "Poultrygeist”, który opowiada o zemście armii kurczaków
pędzących by zniszczyć fabrykę fast foodów.
Michael Herz. Współtwórca Tromy,
jeżeli Lloyd Kaufman był jej ojcem to on jest matką :) Żadnych
jednak informacji nie można o nim znaleźć w internecie, dlatego
pozostawiam to miejsce jako wolne do momentu ich znalezienia.
|
|