Michał N.:
Od ostatniej naszej rozmowy minął szmat
czasu, prawie jedenaście lat. Wydałeś wtedy audiobooka ze swoimi pierwszymi
opowiadaniami. Jak wspominasz te czasy?
Krzysztof
T. Dąbrowski: Z sentymentem, ale
też z pewnym dystansem. Pamiętam, że miałem trochę naiwne przekonanie o tym,
jak wygląda życie pisarza, a zwłaszcza w Polsce. Kolega po piórze
opowiedział mi kiedyś historię przy piwie, jak to spotkał na jakimś
spotkaniu autorskim koleżankę z czasów szkolnych. Była święcie przekonana,
że skoro on ma już w dorobku kilka tytułów, to pewnie mieszka w willi z
basenem i żyje jak król. Tymczasem literaci w naszym kraju, a tym bardziej
fantaści i twórcy grozy, mają raczej pod górkę, a popularność wcale się nie
przekłada na finansową wolność. Ale jak się kocha to, co się robi…
Pamiętam, że dla mnie wtedy nie liczyło się to, czy i ile zarobię na tym, co
napisałem, choć, gdzieś w głowie marzenia z tym związane były. Liczyło się
tylko, że zostałem doceniony, a moja twórczość trafi do czytelników. To było
i jest najważniejsze. I oczywiście radość, z tworzenia.
*
* *
Michał N.:
Znaczącym i ważnym posunięciem dla Twojej kariery było wejście na
europejski, czy amerykański rynek pisarski. Czy musiałeś tak samo, jak i w
Polsce, przecierać szlaki i zaczynać od nowa, czy może wystarczyło podesłać
opowiadania do wydawcy, a ten zainteresował się tematem?
Krzysztof T. Dąbrowski: Nie
ukrywam, że pracowałem nad tym przez ładnych parę lat, powoli wyrabiając
sobie pozycję. To, co się teraz dzieje, to owoce ciężkiej pracy. I dlatego
tym większa jest teraz satysfakcja, że doszedłem do tego etapu, że po prostu
wysyłam teraz tekst i już jestem przez potencjalnych wydawców rozpoznawany i
brany pod uwagę przy planowaniu kolejnych publikacji. Ta, konsekwentnie
realizowana strategia doprowadziła do tego, że moje dwie powieści
("Ucieczka" i "Anomalia") ukazały się w tym roku w USA i Hiszpanii, a w
przyszłym roku będą także w Niemczech.
*
* *
Michał N.:
Przy pierwszym spotkaniu mówiłeś, że pracujesz nad dwoma powieściami, wtedy
nie zdradziłeś jeszcze ich tytułów, teraz już wiem, że są to: Anomalia i
Ucieczka. Co sprawiło, że musieliśmy czekać, aż tak długo na ich wydanie?
Mogę jedynie domyślać się, że działałeś na innych rynkach promując swoją
twórczość.
Krzysztof T. Dąbrowski: Szczerze
mówiąc te dwie powieści, o których wspominałem, to były zupełnie inne
książki – książki, których nie ukończyłem. Złożyło się na to trochę
problemów życiowych. Przez parę miesięcy zmagałem się bólami kręgosłupa na
skutek kontuzji na siłowni. Te bóle zaś sprawiły, że poznałem uroki
bezsenności. Do tego trochę posypało mi się w tamtych czasach życie
osobiste. Ale nadal mam te pomysły gdzieś w tyle głowy i wiem, że prędzej
czy później do nich wrócę. Jeden z nich to powieść o zombie, z akcją
dziejącą się w Krakowie. Mam ponad sto stron tej historii i mogę obiecać, że
nadejdzie taki dzień, że do niej wrócę i ją skończę. Tym bardziej, że co
jakiś czas notuję nowe pomysły z myślą o tej powieści. Na razie skupiam się
jednak na czymś innym.
*
* *
Michał N.:
W "Anomalii" pokazujesz, że żaden temat nie jest Ci obcy. Bawisz się
śmiercią, innymi wymiarami, czy pokazujesz, że świat nie do końca jest
realny. Czy takie połączenia sprawiają Ci frajdę i dobrze się w nich
odnajdujesz?
Krzysztof T. Dąbrowski: Im
bardziej historia jest zakręcona, tym lepsza zabawa. Często podczas pisania
sam jestem zaskoczony, jak bardzo nietypowe umysł potrafi podsyłać pomysły.
A najczęściej zdarza się to wtedy, gdy bohaterowie zaczynają żyć własnym
życiem. Pisanie przypomina wtedy granie w grę, która co i rusz zaskakuje
rozwojem sytuacji. I to jest w tym fajne, gdy mając wcześniej zaplanowaną
historię, w trakcie skręca ona w nowe niezbadane rejony.
I nie
ukrywam, że bardzo lubię ten rodzaj grozy, jaką można wydobyć poprzez
postawienie bohatera w sytuacji, gdy sam nie wie, co jest realne, a co nie i
gdy odkrywa, że tak naprawdę jego rzeczywistość może być tylko iluzją.

*
* *
Michał N.:
Podoba mi się motyw alternatywnych rzeczywistości, gdzie główny bohater
zostaje postawiony przed trudnymi decyzjami, a każda z rzeczywistości stawia
przed nim inne rozwiązania, przemyślenia, jakby miał jakiś wybór, a
rzeczywistość jest zupełnie inna. Umysł czasami płata nam figle, a strata
bliskich boli, nawet gdy nie chcemy z nimi przebywać. Mocna rzecz, która
każdemu może się przydarzyć. Jak wpadłeś na taki pomysł i wplotłeś go w
historię, która wciąga I trzyma w napięciu?
Krzysztof T. Dąbrowski: Lubię
czytać artykuły naukowe, a zwłaszcza te dotyczące fizyki kwantowej. Za
bardzo inspirujące uważam też teorie spiskowe i artykuły ezoteryczne. Prawda
jest taka, że im więcej człowiek czyta i to z dziedzin, które wręcz ze sobą
kontrastują, tym ciekawsze pomysły potem przychodzą do głowy, gdy
podświadomość przyswoi sobie te wszystkie lektury. Zresztą, mogę tylko
zgadywać, że tak to się odbywa, bo tak naprawdę sam nie wiem jak to jest, że
czasami człowiek się budzi I przychodzą mu do głowy takie pomysły.
*
* *
Michał N.:
Czy nie uważasz, że w "Anomalii" nie musimy zbyt dużo myśleć podczas
czytania? Jest tutaj dużo zwrotów akcji, gdy już czegoś się domyślamy to Ty
mieszasz tak w fabule, że nasze domysły odchodzą w zapomnienie I znowu od
początku musimy składać kolejne wątki I biegać myślami gdzie indziej.
Krzysztof T. Dąbrowski: Zawsze,
gdy piszę staram się, by historia była nieco nieprzewidywalna. Takie zwroty
akcji i zaskakiwanie czytelnika, a w trakcie pisania poniekąd i samego
siebie, to naprawdę świetna zabawa. Słyszałem też opinie, że sama tematyka i
sposób w jaki została poruszona, zmusza do pochylenia się nad tymi tematami
i przemyślenia ich. A że temat jest ciężki i mroczny, to dla równowagi
trochę akcji musi być. Swoją drogą widzę w tej książce materiał na film.
Spotkałem się już z opiniami, że ktoś powinien ją przenieść na duży ekran,
tym bardziej, że byłby to film z zaskakującymi zwrotami akcji, a to jest w
tej branży w cenie. Dlatego już nie mogę się doczekać, aż amerykański
wydawca da znać, że ma już tłumaczenie książki. Mam zamiar powalczyć o to,
by książką zainteresowali się filmowcy w Stanach.
*
* *
Michał N.:
"Ucieczka" to znowu historia z innej beczki. Tutaj znajdziemy dość
specyficzne podejście do krwiopijców. Co wyróżnia tą powieść na tle innych
tego typu?
Krzysztof T. Dąbrowski: Gdybym
wyjawił o co chodzi, to popsułbym zabawę potencjalnym czytelnikom. Dlatego
siłą rzeczy muszę się ograniczyć do stwierdzenia, że jak zwykle starałem się
aby wyszło nietypowo, aby w teoretycznie zużytym temacie, po który
sięgnąłem, zawrzeć coś nowego.

*
* *
Michał N.:
W "Ucieczce", jak w życiu – chęć osiągnięcia upragnionych celów, żądzy,
fantazji, jest ponad to. Czy takie zachowania międzyludzkie są świetnym
polem manewru do wplatania ich w fabułę horror?
Krzysztof T. Dąbrowski:
Wszystko, co ludzkie jest dobre do wplecenia w fabułę, jeśli tylko do niej
pasuje i wzbogaca treść. A horror to też opowieść o ludziach, tyle tylko, że
zmagających się z elementem nadnaturalnym.
*
* *
Michał N.:
Nie uważasz, że jest w "Ucieczce" mamy zbyt długi wstęp, a późniejsze
wydarzenia mogłyby być bardziej rozbudowane, bo czujemy, że zakończenie jest
zbyt szybko urwane.
Krzysztof T. Dąbrowski: Zależy
jak podejść do tematu. Dla przykładu, King robi bardzo długie wstępy i
czasami ostro przyspiesza w końcówce. Jednych to drażni, a inni uwielbiają
takie podejście. Jeśli chodzi o strukturę z krótszym wstępem i dłuższymi
późniejszymi wydarzeniami, to tak jest skonstruowana moja druga powieść,
"Anomalia". I co zabawne, ukazała się ona jako pierwsza. Wyszło tak dlatego,
że obie historie napisałem tuż po sobie i potem obie mniej więcej w tym
samym czasie wysłałem do wydawców. Ale zboczyłem z tematu, są tacy, którym
tego typu konstrukcja się podoba, są i tacy, którzy wolą na odwrót – to
normalne. Gdybym mógł napisać tę książkę po raz drugi, z całą pewnością,
zastosowałbym się do Twoich uwag. Są trafne, dziękuję.
*
* *
Michał N.:
"Ucieczka" to powieść, która zagościła nie tylko u nas w kraju. Podobnie
jest z "Anomalią". Jak ty to robisz? Czy jest ciężko?
Krzysztof T. Dąbrowski: W sumie
to poszło błyskawicznie. Dzięki temu, że od wielu lat publikuję opowiadania
w zagranicznych magazynach, a to sprawia, że potencjalny wydawca obdarza
takiego pisarza kredytem zaufania i decyduje się przeczytać nadesłaną
propozycję. Myślę, że jeśli się czegoś bardzo chce, to jest się w stanie
osiągnąć naprawdę wiele, nawet w bardzo niesprzyjających warunkach, a
ograniczenia są tylko w naszych głowach. Owszem, na początku jest trudno,
ale z czasem to wszystko staje się coraz prostsze, dlatego warto na początku
drogi zacisnąć zęby i powalczyć z przeciwnościami.
*
* *
Michał N.:
W tym roku wydałeś zbiór opowiadań "Nie w inność". Jest to kompozycja, w
której mamy wszystko z pogranicza horroru i fantastyki. Opowiadania to
krótsza forma pisarska, czy tak samo atrakcyjna dla czytelników w tych
ciężkich latach, gdzie wszystkiego jest od groma?
Krzysztof T. Dąbrowski: Owszem,
jest wielu czytelników, którzy gustują właśnie w krótszej formie. Sam jestem
miłośnikiem opowiadań i drabbli, które z kolei są już w ogóle ekstremalnie
krótką formą ograniczającą twórcę raptem do stu słów na historię. Zdaję
sobie sprawę, że powieści są bardziej popularne, ale miałem ochotę, powrócić
do opowiadań. W końcu moja pierwsza książka ("Naśmierciny") taka właśnie
jest. Większość moich książek to zbiory krótszych form, a różnorodność i
nietypowe pomysły oraz zakręcone fabuły, to ich atuty. A potwierdzeniem
tego, niech będzie fakt, że na podstawie opowiadań z moich książek powstają
już komiksy i filmy krótkometrażowe. A na konkurencję nie ma co narzekać, to
nie zawody. A jeśli ktoś z piszących tak to traktuje, to nie dziwi mnie, że
niektórzy są przesadnie sfrustrowani. Mnie zaś cieszy, że z każdym rokiem, z
każdą kolejną książką, rośnie grono czytelników gustujących w moich
tekstach. Każdemu czy to debiutującemu, czy też autorowi funkcjonującemu od
dłuższego czasu na rynku, życzę po prostu radości z pisania i wiernego grona
czytelników.
*
* *
Michał N.:
Czy opowiadania zawarte w tym zbiorze są mocne, wciągające i na tyle dobre,
że dystrybucją tej książki zainteresują się fani grozy?
Krzysztof T. Dąbrowski: Myślę,
że tak. Jest w niej kilka opowiadań grozy, w tym najmocniejszy tekst, jaki
kiedykolwiek napisałem ("Oto ciało moje"), zawierający naprawdę mocne sceny
i nie dla czytelników ze słabym żołądkiem. Jest też tematyka oobe i
opętania. Opowiadanie nawiązujące do książki "Anima vilis", gdzie występuje
wiedźma i różne demoniczne byty. Znalazło się też miejsce na horror na
wesoło. Ale faktem jest, że dominuje tu szeroko pojęta fantastyka i postapo,
choć wydaje mi się, że w każdym z nich znajdzie się pierwiastek grozy.
*
* *
Michał N.:
Nie uważasz, że czytelnik jest coraz bardziej wymagający, a pisanie coraz
bardziej trudne?
Krzysztof T. Dąbrowski: Tak,
zdecydowanie. Żyjemy w czasach ogromnego wyboru. Internet stanowi silną
konkurencję dla książek. Oraz tysiące innych rozrywek mniej, lub bardziej
rozwijających. Trzeba zachęcić czytelnika do wybrania właśnie książki. W
formie papierowej, audiobooka, e booka. Myślę, że trzeba po prostu robić
swoje i się tym cieszyć – jeśli ta wewnętrzna frajda nie jest ograniczana
przez przesadne analizowanie potencjalnych przeszkód i związane z tym
wyrachowanie, to czytelnik na pewno odczuje fakt, że pisarz świetnie się
bawił i przełoży się to na odbiór książki. Zaś książki oparte na kalkulacji
zawsze mają w sobie coś sztucznego, taki martwy element, który psuje odbiór
całości.
*
* *
Michał N.:
Którą książkę, zbiór opowiadań, uważasz za najbardziej udany I za co ją
cenisz?
Krzysztof T. Dąbrowski: Moje
książki są tak różnorodne, że każdą cenię za coś innego. W końcu każdą z
nich napisałem w innym okresie życia. Nie miałem jednak nigdy poczucia, że
właśnie ta książka jest najlepsza. Ciągle się uczę. Ale, wracając do
pytania, na ten moment najbardziej lubię najnowszą, "Nie w Inność". Na
drugim miejscu byłyby u mnie debiutanckie "Naśmierciny", które zawierają w
sobie wszystkie elementy, jakie zaistnieją w moich późniejszych książkach –
które wcale nie są gorsze, za to są mniej lub bardziej zawężone do jednego
gatunku i dopiero w "Nie w inności" pozwoliłem sobie na powrót do tej
różnorodności gatunkowej i stylistycznej.
*
* *
Michał N.:
Pracujesz również jako scenarzysta, w końcu to Twój wyuczony zawód. Możesz
pochwalić się sukcesami w tej dziedzinie.
Krzysztof T. Dąbrowski: W
przyszłym roku, zaczną się zdjęcia do dwóch
adaptacji moich
opowiadań, w USA
i w Indiach. Jak wszystko dobrze pójdzie, to także u nas
r
uszy duży projekt
filmowy w klimatach post apokaliptycznych, gdzie byłem
głównym scenarzystą.
Za to w tym roku cieszę się z powodu kilku filmów krótkometrażowych na
podstawie mojej prozy: "Phantom" (Anglia), "Monkeyfication" (USA) i "At psychiatrist"
(USA). Dwa pierwsze to adaptacje opowiadań z debiutanckiej książki "Naśmierciny".
Z tej samej książki adaptowane będą kolejne opowiadania w USA ("Brrraciszek") i Indiach ("0-700"). Zaś
"At psychiatrist"
to adaptacja drabbelka z książki "Z życia Dr Abble". Jako ciekawostkę dodam,
że w 2013 roku na podstawie innego drabbla z tego zbioru nakręcono film
"Anioł" z Anną Muchą. Tak, wracam do wyuczonego zawodu oraz tradycji
rodzinnej. Mój ojciec ukończył Łódzką Szkołę Filmową i pracował przy wielu
filmach. Ja również swego czasu ukończyłem reżyserię, dlatego te tematy są
mi dość bliskie.
*
* *
Michał N.:
Udzielasz się również społecznie i chcesz pomagać młodym autorom w
realizacji swoich marzeń. Konwenty I wykłady to jedne z takich form. Jak to
wygląda u Ciebie?
Krzysztof T. Dąbrowski: Zgadza
się, swego czasu napisałem opowiadanie do antologii charytatywnej "Zwierzozwierz". W tym roku napisałem pierwszą bajkę do innej antologii
charytatywnej, która jest dopiero szykowana. Chętnie wysyłałem też swoje
książki z autografem na tego typu aukcje. A gdy moje tytuły się skończyły,
to przekazałem parę książek innych autorów z mojej kolekcji. Zawsze chętnie
biorę udział w tego typu przedsięwzięciach. I cieszę się, gdy mogę komuś w
ten sposób pomóc. Swego czasu zrobiłem też wykład na katowickiej imprezie
literackiej Bookat, gdzie opowiadałem o tym w jaki sposób działać by osiągać
sukcesy zarówno na poletku literackim, jak i filmowym. To ważny temat, bo w
naszym kraju jest mnóstwo młodych osób kochających książki i mających pomysł
na siebie. Chcą pisać książki, a z tym często jest problem. Wydawcy rzadko
chcą dać szansę debiutantom. To duży błąd. Wielu zdolnych ludzi, może przez
to stracić zapał do pisania lub wiarę w siebie i swoje umiejętności.
Dlatego, myślę że mimo kłód rzucanych pod nogi, powinni działać, wysyłać
swoje propozycje i nie poddawać się.
*
* *
Michał N.:
Na podstawie Twoich opowiadań nakręcono już kilka filmów. Czy podczas
realizacji sprawujesz piecze i pomagasz w ich realizacji? Czy to Ty
wybierasz co ma być zekranizowane, a może filmowcy sami się do Ciebie
zgłaszają?
Krzysztof T. Dąbrowski: Jeśli
chodzi o interpretację, to daję reżyserom wolną rękę. Każdy ma własną
niepowtarzalną wizję i jeśli jest ona odmienna od mojej, to jest to bardzo
ciekawe doświadczenie, móc zobaczyć coś swojego z całkowicie odmiennej
perspektywy. Oczywiście kiedy w jakiś sposób mogę pomóc, to włączam się do
akcji. Byłem współscenarzystą przy dwóch projektach. Myślę, że przy takich
projektach najważniejsza jest współpraca. W końcu razem do tej samej bramki.
Na
obecnym etapie mam ten luksus, że zgłasza się do mnie wielu filmowców
szukających ciekawego materiału na film. Ale tak, jak w przypadku pisania,
tu też sam musiałem sobie wydreptać tę ścieżkę i na początku było oczywiście
trochę pod górkę.
*
* *
Michał N.:
Nie możemy zapomnieć, że również działasz na polu komiksowym. Przybliż nam
Twoje poczynania.
Krzysztof T. Dąbrowski: Do tej
pory powstało kilka miniatur komiksowych na podstawie drabbli z książki "Z
życia Dr Abble" i powstają kolejne. Kilka z nich było publikowanych za
granicą. Z dłuższych tekstów przerobionych na komiks, swego czasu w Grabarzu
Polskim opublikowana została "Zemsta Franciszka" z debiutanckiej książki. Z
kolei z "Anima vilis" na pierwszy ogień poszedł "Georgie", do którego
stworzyłem swój pierwszy komiksowy scenariusz. Było to bardzo ciekawe
doświadczenie, bo oczywiście tworzy się je zupełnie inaczej, niż scenariusze
filmowe i jak wszystko, co nowe, z początku zdawało się to być bardzo
trudnym zadaniem, ale w miarę pracy, stawało się coraz łatwiejsze.


*
* *
Michał N.:
Obiło mi się o uszy, że napisałeś ostatnio bajkę do antologii charytatywnej.
Czy taka zmiana gatunku była dla Ciebie prosta?
Krzysztof T. Dąbrowski: I tak, i
nie. Najtrudniejszym zadaniem było przełamanie obawy, czy poradzę sobie w
tym gatunku. A bajka, to delikatna sprawa. Co innego jak się pisze coś dla
dorosłych, a co innego, jak trzeba zmienić perspektywę i filtrować pomysły
przez dziecięcą percepcję. Trzeba bardzo uważać podczas pisania, bo dzieci
są przecież o wiele bardziej wrażliwe od dorosłych. Czy ta trudna sztuka mi
się udała, to już dzieci kiedyś ocenią.
*
* *
Michał N.:
Jak Ty bierzesz na to wszystko czas?
Krzysztof T. Dąbrowski:
Szczerze, mało sypiam, dużo pracuję, oprócz pisania prowadzę również swoją
firmę. Wyznaczam sobie mniejsze i większe cele i konsekwentnie je realizuję
niezależnie od tego czy jest dobrze czy źle, czy mam z górki, czy też życie
solidnie daje w kość. To chyba najprostszy przepis na to, by zrealizować
marzenia.
*
* *
Michał N.:
Może zdradzisz nam plany na przyszłość.
Krzysztof T. Dąbrowski:
Zdecydowanie muszę sobie zrobić przynajmniej miesiąc wolnego, bo bardzo dużo
w tym roku pracowałem, ale kosztowało mnie to mnóstwo energii i wyrzeczeń.
W
planach mam też spędzanie większej ilości czasu z rodziną, czytanie książek,
kino, wydarzenia kulturalne, których w Krakowie nie brakuje. A gdy już
odpocznę, znowu zabiorę się do pracy nad kolejną książką oraz scenariuszami.
Czyli, powrót do realizacji kolejnych celów. Dziękuję za ciekawe pytania i
możliwość udzielenia wywiadu. Było mi bardzo miło.
*
* *
Michał N.:
Wielkie
dzięki za wywiad i mam nadzieję, że następnym razem porozmawiamy trochę
szybciej.
Krzysztof T. Dąbrowski: Również
dziękuję i serdecznie pozdrawiam redakcję i czytelników.