|
Jonathan Carroll,
bardzo popularny w naszym
kraju pisarz ,
u schyłku Anno Domini 2007 odwiedził Polskę, w celu promocji swojej
nowej powieści, jak i spotkania ze swoimi czytelnikami.
Zawitał w
tym czasie do czterech miast: Białegostoku, Warszawy, Krakowa i
Olsztyna
, w którym właśnie
miałem przyjemność spotkać się i przez kilka minut porozmawiać z
pisarzem, celem napisania wywiadu. Kilkanaście minut przed umówionym
spotkaniem, koło południa przybyłem do hotelu Villa Palas. Zdążyłem
jeszcze pogawędzić przy herbacie z przedstawicielem wydawnictwa
Rebis, po czym po schodach - ponieważ budynek jest utrzymany w
starym, eleganckim stylu i niestety jest pozbawiony windy - udałem
się na piętro trzecie, gdzie rezydował słynny Jonathan Carroll...
      
Ziemowit
Bittner (www.arenahorror.pl): Jest
dzisiaj 24 dzień października, dzień kiedy to bulterier Mr. Nails,
[w polskim wydaniu: Kulfon] pies z "Krainy chichów"; pierwszy pies
Jonathana Carrolla, który przemówił - umarł. "Rocznica".
Przeprowadzam wywiad z Jonathanem, popularnym pisarzem, który
odwiedził Polskę. Dzień dobry, sir.
Jonathan
Carrol: [Kiwnięcie głową]
Z.B.:
Jesteś tutaj, aby promować swoją nową książkę, która wkrótce ukaże
się w sprzedaży. O czym jest "Zakochany Duch", czy i w jaki sposób
jest to książka inna od Twoich poprzednich?
J.C.:
"Ghost in love" opowiada o miłosnym trójkącie, do którego zaliczają
się mężczyzna, kobieta i duch. Duch kocha kobietę, natomiast kobieta
jest zakochana w mężczyźnie... co się dzieje dalej? Jest zabawnie i
mam nadzieję, że jest to książka z tego rodzaju, po lekturze której
czytelnik będzie miał trochę do myślenia.
Z.B.:
Wiem, że nie lubisz być określany jako "fantasta", albo gdy ludzie
nazywają Cię "pisarzem horrorów". Rozumiem to, uważam, że taki
sposób myślenia jest dość ograniczony, ale co mnie interesuje: nie
możemy zaprzeczyć, iż Twoje książki zawierają fragmenty, które mogą
(i robią to) przestraszyć czytelnika. Jaka jest Twoja opinia na
temat horroru jako gatunku literackiego, czy w ogóle lubisz czytać
horrory?
J.C.:
Nie, nie czytam, nie oglądam też takich filmów, nie jestem tym
zainteresowany. Według mnie jest to głupie, idea horroru by straszyć
ludzi... dlaczego by to robić? Moje książki mogą zawierać elementy
horroru, także elementy fantastyki, ale są to jedynie pewne motywy.
Jeśli moje książki zawierają elementy horroru, choć tak nie uważam -
jest to przerażające, ale nie uważam tego za horror - jeśli samochód
potrąci dziecko, to nie jest horror, to po prostu okropna rzecz,
nieszczęście. Horror to potwory, krew... tego typu rzeczy.
Z.B.: Czy
w takim razie uważasz, iż horror jako gatunek jest nierozwijający
się?
J.C.:
Nie wiem, nie czytam... Nie mam pojęcia.
Z.B.:
Znany pisarz i humorysta, Terry Pratchett powiedział kiedyś, że
podczas pisania książki najłatwiejsza część pracy następuje, kiedy
dojdzie się do połowy - kiedy jesteś świadomy, że wykonałeś połowę
pracy. Stwierdził, że w tym właśnie momencie postacie zaczynają żyć
swoim własnym życiem (i zakończenie, jest jakby "formalnością).
Zgadzasz się z takim twierdzeniem? Czy, być może napisanie dobrego
zakończenia jest dla Ciebie kłopotliwe?
J.C.:
Myślę, że to prawda. Postaci zaczynają jakby prowadzić własne
życie. Oczywiście możesz zawsze "zmusić" je do robienia czego
innego, ale to nie jest właściwe. Postać, którą wykreowałeś jest
kim innym, w końcu na tym polega plan, więc takie "zmuszanie"
postaci, która ma własny charakter nie ma sensu, to oczywiste.
Z.B.:
Kiedyś przeczytałem, że zwykłeś zaczynać lekcje ze swoimi studentami
takimi słowami: "Wiem, że nie cierpicie książek, ale chciałbym
nauczyć Was je pokochać". Jak to się sprawdza? Uważasz to za
trudne zadanie pokazanie młodym ludziom jak interesujące - i
wartościowe - może być czytanie książek?
J.C.:
Myślę, że jest to trudne w dzisiejszych czasach, ponieważ dzieci
mają tyle różnych rzeczy, internet, dvd, gry wideo... Ktoś kiedyś
powiedział: "wszystko, czego potrzebujesz to TO, czytanie jest
właśnie TYM [gest dłonią przed twarzą]". Wszystko, czego
potrzebujesz, to używać swojej wyobraźni, kiedy czytasz książki,
wymaga to pewnej energii i wysiłku, by to robić - kiedy grasz w gry
wideo, nie musisz tego robić. To jest pewną wadą, niedoskonałością
książki, ponieważ, żeby książka "działała", jest to trudniejsze.
Z.B.:
Czytelnik musi zmusić swoją wyobraźnię do działania...
J.C.:
Racja.
Z.B.:
Jako nastolatek nie lubiłeś czytać, Co więcej, słyszałem, że do
piętnastego roku życia nie przeczytałeś żadnej książki. Interesuje
mnie czy pamiętasz tytuł tej dokładnie pierwszej z nich?
J.C.:
"Of mice and men" Jonathana Steinbecka.
Z.B.: Czy
kiedy byłeś młodszy miałeś kogoś, mam na myśli pisarza (lub pisarzy)
których naśladowałeś? Kogoś, kto był dla Ciebie pewnym wzorem? I
również dzisiaj - czy mógłbyś nazwać kogoś swoim ulubionym twórcą?
J.B.:
Myślę, że żadna osoba, która dużo czyta nie może powiedzieć, że ma
jednego faworyta. Podobnie, mało kto mówi: "to jest moja ulubiona
potrawa". Większość ludzi ma na przykład cztery ulubione potrawy,
tak samo czytelnik powiedziałby "mam czterech ulubionych pisarzy" i
w szczególności osoba, która czyta książki różnych kategorii -
czytasz klasykę, czytasz inne gatunki i nie mówisz "to jest mój
ulubiony pisarz"; mówisz: "to jest mój ulubiony autor z tej grupy
książek, ten z tej grupy, ten z tamtej". I w podobny sposób, kiedy
byłem młodszy, podczas gdy byłem na uniwersytecie czytałem działa
jednego autora, ponieważ byłem zafascynowany jego twórczością,
później zacząłem czytać z gatunku magicznego realizmu, Cortazara,
Marqueza i podobnych autorów.
Z.B.:
Interesuje mnie Twoja opinia na temat XXI wieku. To znaczy, mam na
myśli cały współczesny dynamiczny rozwój technologiczny.
Powiedziałeś kiedyś, iż wolisz pewną mroczną, ponurą atmosferę
Starego Kontynentu niż współczesną cywilizację agresji U.S.A. Z
drugiej strony, prowadzisz blog. Czy jest dla Ciebie trudnym
odnalezienie się w erze komputerów?
J.C.:
Prowadzę bloga, ponieważ piszę tam rzeczy, których nie chcę
umieszczać w książkach. Cieszę się, że znajduję ludzi, którzy chcą
go czytać... blog ma około 20 000 odwiedzających dziennie, co
znaczy, że sporo ludzi go czyta. Nie wiem, co to za grupa ludzi, czy
są to młodzi ludzie, starzy - nie mam pojęcia. Tworzę "komputerową
literaturę", ale mimo to wciąż nie wiem nic na temat współczesnej
techniki, zdecydowanie nie jestem, jak to się określa
- "geekiem". Mój
syn pracuje jako graphic designer, tworzy strony internetowe i
grafikę; czasem kiedy do mnie mówi, odpowiadam "nie mam pojęcia o
czym gadasz". Rozumiesz, to brzmi głupio dla mnie, musi mi tłumaczyć
jak komuś głupiemu, jak to działa.
Z.B.:
Moje poprzednie pytanie było swego rodzaju wstępem dla
następującego: co myślisz na temat elektronicznej formy książek?
Uważasz, że to dobry pomysł, by popularyzować twórczość poprzez
umieszczenie jej w sieci? Ja mimo, iż jestem dziennikarzem-amatorem,
który notabene pisze dla witryny internetowej, nie potrafię znieść
więcej niż kilku kwadransów czytając siedząc naprzeciwko ekranu.
Kiedy czytam powieść, uważam to za niezbędne, by czuć papier pod
swoimi palcami... Jakie jest Twoje zdanie?
J.C.:
Uważam, że to jasne, prawdziwy czytelnik tak czuje, musi móc poczuć,
powąchać, trzymać ją w swojej dłoni; ale jeszcze raz: świat jest
zależny od nowej generacji, prawdopodobnie zostanie to przez nią
zmienione. Jeśli ta nowa generacja jest tak bardzo przyzwyczajona do
komputerów, laptopów, palmtopów... w dzisiejszych czasach papier
jest dla niektórych coraz mniej potrzebny, możesz mieć na przykład
12 książek w takim małym urządzeniu. Czasy się zmieniają, czas
biegnie naprzód. Nie wiem, jak to będzie za, powiedzmy pięćdziesiąt
lat. Nie wiem nawet, czy będą jeszcze w ogóle książki za
pięćdziesiąt lat.
Z.B.: Nie
potrafię sobie wyobrazić dnia, kiedy książki w swojej "papierowej
formie" staną się niepotrzebne i znikną.
J.C.:
No wiesz, ale każda statystyka ukazuje, że coraz mniej i mniej
książek jest kupowanych. Oczywiście ludzie wciąż kupują książki, ale
poza niektórymi bardzo popularnymi pisarzami... Z płytami jest
podobnie jak z książkami.. Czy ludzie mają nielegalną muzykę? Nie
możemy powiedzieć, czy za trzydzieści lat płyty z muzyką będą w
ogóle istniały. Oczywiście, są tradycjonaliści, który uważają, że
tak będzie, którzy mówią "jasne, kochamy swoje nagrania", ale
stanowią oni jednak nieliczną grupę. Ja na przykład nie używam
tradycyjnych nagrań, słucham muzyki ze swojego iPoda...
Z.B.:
Pocieszające, że kiedy rozmawiałem z panem przedstawicielem z
wydawnictwa, ten zaprzeczył wspomnianym statystykom - ludzie
powtarzają, że z roku na rok sprzedaje się coraz mniej książek,
natomiast podobno to nie jest prawda. Książka jest dodatkowo wciąż
"żelaznym prezentem" i mimo wszystko na przykład w okresie świąt
Bożego Narodzenia zyski wydawnictw znacznie wzrastają... Pozwól, że
porozmawiamy przez chwilkę o Polsce - masz pewien sentyment, którym
darzysz nasz kraj. Przy okazji, powiedziałeś w jednym z wywiadów, że
"różnica między Kalifornią, a Wiedniem [gdzie mieszka pisarz-przyp.]
polega na tym, iż w Kalifornii Bóg ma 24 lata - we Wiedniu co
najmniej 124. Wolę Boga, który ma
jakąś wiedzę na
temat życia". Uważam to za trafne określenie, ale wracając do
pytania - czy Polska jest, może być inspirującym miejscem? Miejscem,
w którym potrafiłbyś umieścić odrobinę magii, fabułę, interesujących
bohaterów...
J.C.:
Przyznam szczerze, że nie wiem. Bywam tutaj zbyt mało, kilka -
kilkanaście dni i wracam z powrotem. To zbyt mało, żeby o tym
pisać. Nie jestem typem pisarza, który odwiedza miejsce na trzy czy
pięć dni i później pisze o tym miejscu. Muszę czuć klimat, dobrze
poznać miejsce, o którym piszę. Jednak z Polski wynoszę jedynie
impresje.
Z.B.: Bez
zdradzania czegokolwiek większego, czy mógłbyś powiedzieć, co
planujesz napisać w dalszej kolejności?
J.C.:
W obecnej chwili nie mam pojęcia, co napiszę w przyszłości.
Z.B.: Jak
to jest, jeśli chodzi o proces twórczy: czy używasz może jakiś
specjalnych trików, by wspomóc wenę?
J.C.:
Wiesz, ludzie którzy nie piszą dość często zadają pytanie o te
triki: czy używasz siedmiu rodzajów ołówka, czy używasz specjalnego
papieru do pisania... to nie są żadne sztuczki, to po prostu praca.
Mam na myśli - jeśli spytasz pięciu pisarzy, uzyskasz pięć różnych
odpowiedzi, jeden pisze piórem, inny pisze na komputerze, jeszcze
inny na maszynie do pisania. Jednak myślę, że to jest kwestia smaku,
gustu i przyzwyczajenia. To jak ze studentami,
niektórzy studenci
prawie w ogóle nie zaglądają do książek i zdają swoje egzaminy. Inni
studenci muszą uczyć się każdej nocy. Tylko, że nie jest to kwestia
znajomości specjalnej sztuczki, tylko twojej osobowości.
Z.B.: No
tak, ale domyślam się, że nie potrafisz na przykład żyć bez kawy -
tak więc, czy jesteś typem pisarza, który potrafi tworzyć, podczas
siedzenia w kawiarni, czy - na przykład tak jak Marshall France z
"Krainy Chichów", Twoja pracownia musi być absolutnie sterylna?
J.C.:
Nie, potrafię pisać w kawiarni, jednak zdecydowanie wolę tworzyć
będąc w domu, po prostu czuję się tak wygodniej, wiesz, usiąść przy
swoim biurku, mieć psa w leżącego mi nogach... Czasami lubię usiąść
w parku i napisać trochę, popracować na swoim notebooku. Kiedy byłem
młodszy, owszem, zdarzało mi się pisać siedząc w kawiarni, ale na
pewno nie robiłem tego często.
Z.B.: Czy
jest to naturalne, czy często umieszczasz w fabule postacie bazowane
na ludziach, których znasz, ludziach Tobie bliskich, lub nawet
ludziach, których po prostu gdzieś raz miałeś okazję poznać?
J.C.:
Zapożyczam pewne elementy od ludzi, których znam. Ktoś miał, na
przykład charakterystyczny śmiech, czy duże dłonie. Myślę o tym:
"Joe miał duże dłonie"
i umieszczam
dłonie Joe'go w powieści. Ale nigdy nie robię tego na 100 %
Z.B.:
Czyli tylko pewne elementy jako część inspiracji?
J.C.:
Absolutnie.
Z.B.: Z
tego co wiem, powiedziałeś kiedyś, iż nie chcesz pisać własnej
autobiografii, jednak zamiast tego przemycasz do fabuły książek,
które piszesz własne
wspomnienia,
historie, które Ci się przytrafiły...
J.C.:
Tak, myślę, że większość pisarzy to robi. W ten sposób - to tak, jak
z książką o XIV-wieczniej Polsce. Jedna z postaci to mały chłopiec,
który miał złą
matkę, która nie
dawała mu nic do jedzenia. Piszę o tym. To zdarzyło się mi, kiedy
byłem chłopcem; ale nie miało to miejsca w Polsce i nie w XIV wieku.
Z.B.: Ha,
czyli mógłbym powiedzieć, że mam nadzieję, że pewnego dnia
przeczytam w jednej z powieści Jonathana Carrolla o sobie samym.
Dziękuję za rozmowę :)
J.C.:
Your welcome. :)

      
Dziękujemy
wydawnictwu Rebis za umożliwienie spotkania się z Jonathanem
Carrollem.
Wywiad z Jonathanem
Carrollem, na wyłączność dla Areny Horror,
przeprowadził, przetłumaczył i spisał Ziemowit Bittner. |
|