|
Spróbuję nieco przybliżyć fabułę tego znakomitego filmu.Film
rozpoczyna się napisami początkowymi, wraz z którymi naszym oczom
ukazują się materiały filmowe z wybuchów bomb i zdjęcia popromiennie
zdeformowanych (nie używam tu słowa zmutowanych, ponieważ brzmi to
bardziej surrealistycznie) dzieci, co już na samym początku wstrząsa
widza. Po tym jakże pesymistycznym wstępie rozpoczyna się film.
Rodzina Carterów wybrała się na wycieczkę po amerykańskiej pustyni, wszystko
przebiegało zgodnie z planem, niestety do czasu… Przystanęli przy stacji
benzynowej (na totalnym odludziu) gdzie oprócz napełnienia baku otrzymali
„dobrą radę” od starszego mężczyzny – wskazał naszym bohaterom drogę na
skróty dzięki której szybciej dotrą do celu. Big Bob (głowa rodziny, a
zarazem
Policyjny detektyw z
Cleveland
) skorzystał z propozycji nieznajomego i pojechał wskazaną drogą…
Niespodziewanie samochód łapie gumę i uderza w skałę, co uniemożliwia dalszą
drogę. Familia postanawia się rozdzielić w poszukiwaniu pomocy, Big Bob
idzie na feralną stację, Doug (mąż córki Boba) zmierza w przeciwną stronę, a
reszta zostaje przy samochodach urządzając sobie przyjemny piknik. Nie
wiedzą, że cały czas ktoś ich obserwuje i gdy nadejdzie noc „oni” aby
zaspokoić swój głód i chęć zemsty na ludziach za doświadczone krzywdy,
zadadzą rodzinie Carterów masę okropnych i ohydnych tortur…
Tak w
skrócie wygląda fabuła nowej wersji filmu Wesa Cravena w reżyserii młodego
Alexandre’a Aja, który zaserwował nam już wcześniej dużą dawkę emocji w
filmie „Blady strach”.
Film
jest zdecydowanie lepszy od kiepskiego oryginału (o dziwo niektórzy uważają
pierwsze „Wzgórza…” za kultowe). W pierwowzorze nie czuć było chorej
atmosfery i wszechobecnego zła. Aja poprawił wiele np. w oryginale pies
zamiast atakować kanibali wyraźnie się z nimi bawił, tu widać było
wściekłość zwierzęcia. Sami kanibale są lepiej wykreowani, świetna
charakteryzacja i widać było że mają jeden cel: zabić i zjeść…
Z ich
rąk rodzina Carterów doświadcza najbardziej okrutnych i bezwzględnych
tortur, jakich można sobie wymarzyć w filmie grozy – jest gwałt, spalenie
żywcem, rany postrzałowe, porwania i wyjadanie ludzkich organów. Film
zdecydowanie nie jest dla ludzi, którzy oczekują głupiej i bez mózgowej
rozrywki, to film grozy z nauką dla nas. Przestrzega nas przed wszelkimi
degradacjami środowiska i próbami broni jądrowych (bo to co było filmem może
stać się rzeczywistością).
W
filmie zagrali świetni aktorzy, którzy byli bardzo przekonywujący w swych
rolach. Szczególnie może przypaść do gustu
Ted Levine jako Big Bob, najdzielniejszy z pozytywnych bohaterów.
Przyjemnie było też zobaczyć Kathleen Quinlan (Ethel) w nietypowym dla niej
gatunku („Ukryty wymiar”, „Apollo 13”), miło było też oglądać piękną i
utalentowaną Emilie de Ravin (seriale „Carrie” i „Zagubieni”) oraz filmową
matkę Vinessę Shaw („Melinda i Melinda"). Trudno też nie zauważyć
znakomitego aktorstwa filmowych mężczyzn, którzy nadstawiali karku, aby ich
piękne towarzyszki były bezpieczne (czasem się nie udawało). Szczególnie
dobrze widać to na przykładzie młodziutkiego ojca – Douga, w którego wcielił
się Aaron Stanford („X-men 2”. Całkiem dobrze wypadł też Dan Byrd jako syn
Big Boba i Ethel („Kostnica" Tobe'a Hoopera, „Miasteczko Salem” czy
„Podpalaczka 2”). No i nie zapominajmy też o malutkiej dziewczynce (córce
Douga i Lynn) - Maisie Camilleri Preziosi.
Film
wstrząsnął mną najbardziej z jednego powodu, reżyser uderzył w najczulszy
punkt każdego z nas – rodzinę. W większości filmów amerykańskich mordercy
zabijali różnych nastolatków, których pokrewieństwo było znikome ich los nie
obchodził nas wcale, a tu nagle Aja daje nam banalną amerykańską kochającą
się rodzinę do wybicia przez kanibali… Kogo nie przeraziłby widok palonego
żywcem ojca gdy patrzą na niego dzieci i żona, śmierci kolejnych członków
rodziny, kiedy ich wzajemna miłość jest niszczona przez ohydne kreatury,
które nie posiadają za grosz współczucia, nie mówiąc już o jakimkolwiek
sumieniu. Najwyraźniej Alexandre zasmakował w „filmach familijnych”,
wystarczy przypomnieć sobie „Blady strach”, a już wszystko jasne.
Film
stoi na naprawdę wysokim poziomie, posoka leje się po ekranie, trup ściele
się gęsto i przed oczami biegają nam zdeformowani kanibale. Czego chcieć
więcej? Ano jednego, Aja mógł wprowadzić trochę większe zmiany w fabule, bo
co jak co, ale oglądając jego dzieło cały czas w głowie krąży nam zdanie z
jednej piosenki: „Ale to już było…”
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
AUTOR:
DEJW |
|