|
W 1959 roku William Castle
nakręcił jeden ze swoich najlepszych horrorów i chyba jeden z najlepszych w
tamtym okresie. Mowa oczywiście o oryginalnym Domu na Nawiedzonym Wzgórzu, z
genialnym Vincentem Price’m w roli głównej. Dokładnie 40 lat później panowie
Joel Silver i Robert Zemeckis założyli nową firmę producencką o nazwie Dark
Castle Entertainment (od nazwiska Castle’a), której celem była i jest do dzisiaj
produkcja nowych wersji kultowych, lecz nieco zapomnianych horrorów. I właśnie
pierwszym projektem nowej firmy było stworzenie remake’u Domu na Przeklętym
Wzgórzu. Reżyserii podjął się imiennik Castle’a – William Malone, znany
wcześniej między innymi z filmów takich jak Creature, Scared to Death czy też
serialu Opowieści z Krypty.
Akcja filmu rozpoczyna się
w 1931 roku, w zakładzie psychiatrycznym dla obłąkanych kryminalistów, gdzie
szalony doktor Vannacutt (Jeffrey Combs) dokonuje makabrycznych eksperymentów na
pacjentach. Pewnego dnia wydostają się oni z cel, mordując cały personel. Przed
śmiercią Vannacutt uruchamia mechanizm zamykający cały budynek, pacjenci płoną
żywcem w szalejącym wewnątrz pożarze. Siedemdziesiąt lat później znany miliarder
Steven H. Price (Geoffrey Rush, nazwisko bohatera zaczerpnięto od nazwiska
Vincenta Price’a, który grał tę rolę w oryginale) wynajmuje instytut, wydając w
nim przyjęcie urodzinowe dla swojej rozpieszczonej żony Evelyn (Famke Janssen).
Na przyjęcie przybywa piątka gości: były baseballista Eddie Baker (Taye Diggs),
producentka filmowa Sara Wolfe (Ali Larter), dziennikarka telewizyjna Melissa
Marr(Bridgitte Wilson), doktor Blackburn (Peter Gallagher) oraz obecny
właściciel domu Watson Pritchett (Chris Kattan), jednak nie są to osoby, które
zaprosił Price. Niezrażony całą sytuacją, proponuje im udział w grze, w której
każdy może wygrać milion dolarów, należy jedynie przetrwać noc w nawiedzonym
domu. Gdy wybija północ, goście zostają uwięzieni przez mechanizm zamykający
wszystkie wyjścia. Zaczyna się gra o życie.
Fabuła jest bardzo ciekawa,
a niespodziewana zwroty akcji sprawiają, że nie można się nudzić. Aktorstwo stoi
na najwyższym poziomie i jest chyba największym atutem tego obrazu. Na ekranie
bryluje przede wszystkim świetny Geoffrey Rush, który gra nie gorzej niż Price w
oryginale. Szkoda tylko, że tak mało jest scen z legendą horroru, Jeffrey’em
Combrem. Kolejnym plusem staje się świetna scenografia, która sprawia, że film
posiada niesamowitą atmosferę. Dobrą robotę wykonał kompozytor Don Davis, a jego
motyw przewodni nawiązuje do klasyki gatunku. Świetnym posunięciem było też
użycie utworu "Sweet Dreams" Marilyna Mansona. Właściwie jedynym błędem, ale za
to bardzo poważnym, jest psujące całość zakończenie, nie pasujące do reszty
filmu. Twórcy po raz kolejny przesadzili z efektami specjalnymi, tworząc
niebudzącego grozy mrocznego potwora, który goni bohaterów. Szkoda, bo można
było zrobić to inaczej, ogólny obraz filmu został lekko zepsuty. W przypadku
każdego remake’u nie obędzie się bez porównań do oryginału. Twórcy nowej wersji
starali się, więc dodać jak najwięcej od siebie do podstawowej historii, dzięki
temu stworzyli jeden z najoryginalniejszych remake’ów jaki widziałem. Mimo
fatalnego zakończenia, sam film wart jest obejrzenia. Jeśli ktoś lubi historie o
nawiedzonym domu, to jest to pozycja dla niego. Ciekawa fabuła i świetne
wykonanie zapewni widzowi półtorej godziny dobrej rozrywki. A o to przecież
chodzi.
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
|
|