|
W pierwszej części, plaga karaluchów groziła zdziesiątkowaniem populacji
dzieci w Nowym Jorku, biolog Susan Tyler i jej współpracownicy rozwinęli,
stworzyli nowy gatunek "Judasz" (mieszanka DNA kilku owadów). Wprowadzili je
do otoczenia, gdzie wcześniej znaleziono chore karaluchy, aby przejęły ich
brudne środowisko oraz unicestwiły plagę. W drugiej części owady zaczęły
naśladować ludzi, powoli przybierając ich cechy, w tym wygląd. Zakładają swe
gniazdo w miejscowej szkole, siejąc terror na ulicach miasta. Jedyną osobą,
która może powstrzymać mutanty (gatunku Judasz) jest Susan…

Tak wygląda fabuła tego filmu w wielkim skrócie. Film przede wszystkim
zadziwia wtórnością, brakuje tu jakichkolwiek nowych pomysłów, twórcy
postanowili powielić schemat pierwszej (udanej) części. Seria „Mimic” coraz
bardziej kieruje się w stronę takich filmów jak „Obcy” i „Gatunek”, przez co
z początkowego zamysłu Monster Movie, dostajemy science fiction z domieszką
Monster Movie, więc mało tu horroru. Mutant powoli zaczyna być takim Jasonem,
gdyż nijak nie można go pokonać, a jak się wydaje, że jest już martwy, to on
serwuje nam wielki powrót w nowym wcieleniu (na końcu filmu karaluch
przekształcił się idealnie w człowieka – o zgrozo!). Także dziwię się, że
dotychczas powstały tylko trzy części tego filmu, a nie tak jak „Piątków
Trzynastego” jedenaście, ale wszystko jest do nadrobienia…

Co do efektów, nie mogę się zbytnio przyczepić, mutant (karaluch z DNA
mrówki i termita) wygląda przyzwoicie, lecz kiedy jest pokazany w całej
okazałości, podczas jakiś manewrów (skoków itd.), twórcy użyli CGI, co
trochę przeszkadza, na szczęście są to krótkie wstawki, reszta jest
realistyczna.
Aktorstwo jest żenująco niezdarne, tak jak większość filmu,
Alix Koromzay
w roli Remi (głównej bohaterki, zajmującej się badaniem owadów), nie dość,
że nie radzi sobie z rolą, to nie jest urodziwa, a ze scenariusza wynika, że
taka powinna być, gdyż przez cały film poznajemy wielu jej adoratorów,
którzy by za nią poszli w ogień.

Wspominałem, że film bardziej przypomina niezdarne sf, niż trzymający w
napięciu horror, a w dodatku dowiadujemy się w nim dużo rzeczy o owadach
(np. że karaluch bez głowy przeżyje dziewięć dni), ale czy to pasuje do
filmu rozrywkowego? Wydaje mi się, że marzeniem reżysera
Jean de Segonzac
jest zrobienie filmu dokumentalnego o owadach, ale że jakoś nie może to
zapycha film „Mimic 2” książkowymi informacjami o bezkręgowcach.

Jest to film na tzw. jeden raz, potem nie ma co się za niego brać, bo
uśniemy. Przeraża wtórność, głupota scenariusza i główna bohaterka.
Proponuję każdemu, aby swą przygodę z serią filmów o karaluchach mutantach
zaczął od pierwszej części, potem obejrzał trzecią, a drugą może sobie
darować. Bo co jak co, ale omijając tą część nie stracimy nic ważnego, no
oprócz cennych wiadomości o życiu owadów…

|
::PLUSY::
+ wygląd mutanta
+ kilka krwawych scen
::MINUSY::
- scenariusz
-Alix
Koromzay
- odejście od konwencji horroru sf
::OCENA FILMU::
3/10 |

|
|
|
AUTOR:
DEJW |
|
|