|
Powieść powstała w
latach 50 – tych, gdzie autor poprzez szereg konfliktów z prawem, między
innymi za używanie ciężkich narkotyków, sytuacja zmusiła go do
emigracji, jego oazą spokoju a zarazem inspiracją twórczą stało się
Maroko. Tam właśnie powstała jego najbardziej ceniona a zarazem
krytykowana za obyczajowość, która miesza się seksualnymi wizjami osoby
uzależnionej powieść, w której zawarł własną biografię wraz z
przeżyciami i odczuciami podczas stanu delirium. Naked Lunch zalicza się
do tak zwanego tryptyku filmowego Cronenberga, do którego należą Spider
oraz Existenz, który traktuje o anomaliach z założenia uznawanych jako
choroby dwudziestego wieku, czyli postęp techniczny, upojenie
narkotyczne oraz obłęd. Wszystkie te wizje wyreżyserował oraz napisał do
nich scenariusze na podstawie literatury oraz własnych inwencji reżyser,
który stwierdził, iż największym wyzwaniem jest przyjąć punkt widzenia
wirusa, identyfikować się z pasożytami wywołującymi gorączkę seksualnej
agresji. Jego kolejna produkcja, to kolejne wyzwanie…
Nowy York lat
pięćdziesiątych to arena twórczych popisów, osamotnionej walki oraz miejsce
gdzie jawa zamyka się w sennych wizjach. Tam właśnie pracuje William Lee
jako tępiciel stworzeń przypominających robaki dużych rozmiarów, jednak
monotonia codziennych czynności go na tyle przytłacza, iż sięga po coraz
twarde narkotyki różnego rodzaju. Jego dawne aspiracje związane z pisarstwem
na nowo odżywają, gdy sięga po środek, którym tępi owady, wtedy zaczynają
się chore fantazje a rzeczywistość zlewa się z paradoksalnym snem. W nałogu
pogrążają się również jego dwaj znajomi z pracy oraz żona, jednak sielanka
długo nie trwa, bowiem posądzony o nadmierne użycie preparatu zostaje
zatrzymany przez policję, która stara z niego wydobyć wszelkie informacje na
temat środka, który zaczyna zażywać coraz więcej pracowników. Podczas
przesłuchania, gdzie śledczy wychodzą, ku jego zdziwieniu na stole pojawia
się sporych rozmiarów karaluch, które od tej pory będzie jego
zwierzchnikiem. Podczas rozmowy William dowiaduje się, że jest agentem a
jego żona szpiegiem obcego wywiadu, która na dodatek nie jest człowiekiem
tylko wielkim owadem, dostaje, zatem rozkaz by zabić żonę. Ten jednak nie
potrafi wykonać rozkazu, przerażony zabija robaka i ucieka z posterunku. Po
powrocie do domu powraca do dawnego zajęcia, jednak nie tworzy już
literatury, zaczyna pisać raporty. Wieczorem podczas uroczystej kolacji z
przyjaciółmi postanawia urozmaicić małżeńskie igraszki wprowadzając w czyn
jedną z fantazji. Jego żona staje w jednym końcu pokoju, na jej głowie
spoczywa szklanka natomiast William w drugiej części pomieszczenia celuje do
niej z pistolety, pada strzał. Jego żona ginie w nieszczęśliwym wypadku, za
to on spanikowany przystępuje do napisania kolejnego raportu, lecz tym razem
jego maszyna przybiera formę robaka, który wydaje mu kolejne zadanie. Ma się
udać do Interstrefy, gdzie spotka się z człowiekiem, który wymyślił nową
formę narkotyku a zarazem jest kolejnym agentem obcego mocarstwa. Od tej
pory wszystko, co zrobi będzie powiązane z rozkazami wydawanymi przez
stworzenie, rozpoczyna się misja, która przerosłaby każdego z nas…
"Naprawdę istotą kampu
jest umiłowanie tego, co nienaturalne: sztuczności i przesady. Kamp jest
egzotyczny - jest jakby prywatnym kodem, znamieniem tożsamości nawet
niewielkich środowisk. Kamp jest rodzajem estetyzmu. Jest sposobem widzenia
świata jako zjawiska estetycznego. Ten sposób - sposób kampu - nie widzi
świata w kategoriach piękna, lecz w kategoriach sztuczności, stylizacji.
Wynosić ponad wszystko styl, to lekceważyć treść lub wprowadzać postawę
neutralną wobec treści. Nie trzeba dodawać, że wrażliwość kampowa jest
niezaangażowana politycznie, odpolityczniona lub przynajmniej apolityczna.
Jest prawdą, że oko kampu ma moc przeobrażania doświadczeń. Ale nie wszystko
da się zobaczyć jako kamp. Nie wszystko jest w oku patrzącego." W taki
sposób sformułowała Pani Sontag tezę dotyczącą dziedziny sztuki, która
odnosi się do kierunku w kinematografii. Tą szczególną dziedziną z
zamiłowania zajmuje się David Cronenberg, którego każda kolejna produkcja
poniekąd nawiązuje, bądź bezpośrednio stanowi kamp. Nagi Lunch stanowi jeden
z najbardziej znanych przykładów kampu w czystej formie, jest to produkcja,
której elementy często stanowią wzorzec idealnego turpizmu w sztuce
filmowej. „Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone” – głosi motto filmu
Davida Cronenberga. Rzeczywistość łączy się z halucynacją, prawda miesza się
z fałszem. Jest to produkcja dwuznaczna, odbiegająca od kanonu klasycznych
produkcji filmowych, sprzeczna z oczekiwaniami widza, dla jednych chaotyczny
zapis wydarzeń, audiowizualna gmatwanina, której gatunkowość jest
nieokreślona. Jednak dla miłośników sztuki kontrowersyjnej jest to
najwybitniejsze osiągniecie w kinematografii lat dziewięćdziesiątych,
doskonała wizja rozkładu ludzkiej mentalności, ukojenie dźwiękiem,
podsycanie obrazem, sprzeczność, która wciąga. Ciekawie skonstruowana
fabuła, której oprawą jest niezwykła scenografia, rekwizyty oraz sztuka
tworzenia efektów specjalnych, zróżnicowanych form urządzeń mechanicznych,
popis dla charakteryzatorów oraz kostiumologów. Jest to pozycja niezwykle
twórcza, w której nie można oceniać poszczególnych elementów, bowiem liczy
się całość jako komponent indywidualny dla każdego… Trudno również cokolwiek
krytykować, bądź odnosić się do nawiązań filmowych, bowiem ten kierunek
kinematografii a w szczególności ten film nie ma sobie równych, a sięgnięcie
po niego to kwestia wyboru wedle indywidualnych upodobań…
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
AUTOR:
REQUIEM |
|