|
Kiedy
przychodzimy na świat otrzymujemy zestaw przydatnych zmysłów, które pomagają
nam w poznawaniu świata - możemy zobaczyć zachód słońca, usłyszeć muzykę,
dotknąć kogoś kogo kochamy, posmakować różnorodnych dań, czy… poczuć
nadchodzącą śmierć.
Piątka przyjaciół wybiera się samochodem na koncert, który ma miejsce w
tajemniczej strefie 52 na pustyni. Jeden z nich - Trip popada w konflikt z
dealerem narkotykowym, który pragnąc odzyskać swój skradziony towar podąża
tropem paczki. Grupa dociera do opuszczonego zajazdu, gdzie psuje się im
samochód, a na dodatek zapada zmrok. Nie wiedzą też, że w pobliżu czai się
na nich wielkie niebezpieczeństwo, które pragnie ich śmierci…
„Zapach śmierci” to amerykański horror z 2005 roku, ulokowany na pustynnych
bezdrożach, co choć wypada korzystnie, to oryginalne nie jest - powstała już
masa survivali na podobnych terenach. Fabułą na pierwszy rzut oka też się od
nich nie różni, jednak to tylko pozory, gdyż w moim odczuciu film podobny
jest w pewnym sensie do „Final Destinaion” - jeśli się nań zdecydujecie na
pewno zrozumiecie o co mi chodzi. Aktorstwo stoi na równym poziomie - w tej
produkcji nie chodzi o rozterki głównych bohaterów, można wręcz powiedzieć,
że są oni potrzebni jedynie do zaszlachtowania. Wielkim plusem jest postać
mordercy, który mimo swojej tajemniczości znany nam jest z wielu filmów -
ciekawie ubrany, posługuje się wyszukaną bronią, a swoje ofiary uśmierca z
finezją, której nie powstydziłby się niejeden kultowy killer. Kolejną zaletą
„Zapachu śmierci” jest doskonałe napięcie, którego tak bardzo brakuje w
nowych obrazach grozy.
Scenariusz został napisany bardzo przemyślnie - teraźniejszość pomieszano z
przyszłością, jednak widz o tym nie wie, a dopiero w doskonałym finale,
który rzuca na kolana tak naprawdę uświadamia sobie o czym był film. I to
właśnie zakończenie jest wisienką na tym torcie - to co zaserwował reżyser
zostawia nam wiele do myślenia, nie zapomnimy o „Reekerze” zaraz po
projekcji co także punktuje. Niestety nie wyjaśniono wszystkich pytań
zadanych w trakcie filmu, co akurat w tym obrazie nie było dobrym
rozwiązaniem. Nie sposób też nie wspomnieć o tytułowym zapachu śmierci. Sam
pomysł był bardzo oryginalny, jednak jego wykonanie pozostawia wiele do
życzenia- reżyser poszedł na łatwiznę przedstawiając go jako smrodliwą
mgiełkę… Same efekty specjalne wypadły jednak nad wyraz korzystnie co się
chwali.
Podsumowując „Zapach śmierci” to bardzo dobry film dla fanów zagadek i
zaskakujących rozwiązań, jeśli do nich należysz „Reeker” na pewno Ci się
spodoba. Jeśli zaś od dobrego horroru oczekujesz czegoś innego to ten film
będzie dla Ciebie mocnym średniakiem. Tak, czy tak jest on doskonałą
propozycją na wieczór z przyjaciółmi, czy filmową imprezę.
 |
::PLUSY::
+ fabuła
+ efekty specjalne
+ morderca
+zakończenie
+pomysł tytułowego
zapachu śmierci
::MINUSY::
- ograne lokacje
- pytania bez odpowiedzi
- wykonanie zapachu śmierci
- niekiedy schematyczność
::OCENA FILMU::
6/10
|
 |
|
|
AUTOR:
KUBICZKEN |
|
|