|
Producenci „Resident Evil” oraz reżyser „Jasona
X” proponują nam tym razem opowieść o wilkołakach. W legendach, jak i
również mitologii, głównie germańskiej i słowiańskiej, wilkołak (werwolf,
werewolf, lupus hominarius) jest kojarzony z człowiekiem potrafiącym
przeobrazić się w wilka. Swą zdolność (lub przypadłość) otrzymywał w związku
z rzuconym urokiem lub poprzez ukąszenie przez innego wilkołaka.
Współcześnie jednak każdemu z nas wilkołak kojarzy się głównie z
nieszczęśnikiem, który zostaje pokąsany przez innego likantropa, z
niekontrolowanymi przemianami podczas pełni lub w chwilach wydzielania się
silnych emocji (głównie gniewu), z pełnią księżyca oraz ze srebrnymi kulami,
będącymi zabójczym sposobem na wilkołaka.

Dwa gangi wilkołaków zauważają na niebie
księżyc niezwykłej, krwistoczerwonej barwy. Zwiastuje on wypełnienie się
legendarnego proroctwa, mówiącego o tym, że chłopiec pół-krwi wilkołak,
dożywszy dnia swoich 13-tych urodzin, będzie w stanie znieść klątwę, jaką
jest wilkołactwo. Grupa „ludzi” strzegąca chłopca o imieniu Timothy, wierzy,
że jest on tym wybranym i że zniesie klątwę rzuconą na ich rodzinę. Od tej
pory zagraża chłopcu śmiertelne niebezpieczeństwo, gdyż do niedopuszczenia
wypełnienia się przepowiedni nie chce dopuścić grupa wilkołaków kierowana
przez bezwzględnego Vareka. Od tej pory rozpoczyna się szaleńcza walka, w
której stawką jest życie Timothego.

Pomysłów na „dobry” film o wilkołakach było
już mnóstwo. Prócz klasycznych, gdzie wilkołak „walczy” z niewinnymi ludźmi,
niszcząc ich dobytek i ich samych, do filmów, gdzie spotyka na swojej drodze
ciekawe, inne, jak on monstra, takie jak Yeti, potwora Frankensteina czy
samego hrabiego Draculę. Tym razem realizatorzy filmu postanowili
przeciwstawić sobie 2 grupy wilkołaków - jednych, którzy zasmakowawszy
ludzkiego mięsa poddali się swojemu instynktowi, i drugich, którzy nie
zaznawszy jeszcze smaku ludzkiej krwi starają się opanować swój zabójczy
instynkt.

Zwiastun gwarantuje nam świetny film.
Niestety, jak to zwykle bywa produkcja ta okazuje się słaba w porównaniu do
serwowanego nam trailera. Początkowo nacisk położony jest na niezłe kino
akcji (strzelaniny, wybuchy, pościgi, ucieczki itp.), które może się
podobać. Z czasem historia kieruje się ku grozie, z tym, że tak naprawdę ta
groza nie prezentuje się za okazale. Film niestety jest nudny, nie straszy w
ogóle, wilkołaki po przemianie, jak i sama ich przemiana, nie prezentują się
zbyt imponująco, brak to wszechobecnej współcześnie animacji (co nie jest
oczywiście minusem), została ona zastąpiona charakteryzacją, która jednak
wypada bardzo, bardzo blado. Amatorzy mocnych scen gore będą zawiedzeni,
gdyż krwawych scenek jest tu stanowczo za mało. Jedną z głównych ról zagrał
Jason Behr znany głównie z roli kosmity i nastolatka Maxa Evansa z serialu „Roswell:
W kręgu tajemnic”. Drugie w miarę znane nazwisko, pojawiające się w tym
filmie, to Elias Koteas („Armia Boga”, „Zodiac’). Aktorstwo niestety również
nie jest wysokich lotów, podobnie dialogi. Muzyka prezentuje się w miarę
przyzwoicie. Jak już wspomniałem film nudzi, „źli” ścigają „dobrych”, a ci
uciekają i tak przez cały film. Jak się można spodziewać w finale musi dojść
do konfrontacji, jednak sam finał tej historii, również jest
niezadowalający. Walka końcowa jest po prostu śmieszna – zwykła bijatyka i
nic poza tym. Niektóre sceny filmu mogą wywołać uczucia takie, jak gromki
śmiech, bądź politowanie. Dobrym przykładem na to jest scena, w której
kobieta w podeszłym wieku, w chwili zagrożenia wyciąga ze swojej torebki
ogromny rewolwer, niczym Clint Eastwood w „Brudnym Harrym”, następnie
przyjmuje postawę i otwiera ogień do zagrożenia. Realizatorzy „Skinwalkers”
zerwali również ze stereotypem „nieśmiertelności” wilkołaka.
„Nieśmiertelność” – może to niewłaściwe słowo, ale jakby się przyjrzeć temu
bliżej, to wilkołaka można jedynie zabić, jak każdy wie, używając srebrnych
kul lub odcinając mu definitywnie głowę. Tutaj „wilki” padają po zwykłych
kulach i oczywiście twórcy filmu niezbyt przyłożyli rękę również do tego,
aby uśmiercanie wyglądało bardziej przekonywująco. Wystarczał w zupełności
np. strzał w plecy. Wersja amerykańska trwa ok. 110 minut, europejska 91
min. Jednak nie wydaje mi się, że te 19 minut w wersji amerykańskiej
wniosłoby coś ciekawego i odkrywczego do europejskiej kopii.

Moje osobiste odczucia po obejrzeniu „Zewu
krwi” nie są zbyt pozytywne. Przyznam, że nie widziałem wcześniej trailera,
dopiero po filmie natknąłem się na niego. I wow! Zwiastun jest naprawdę
dobry, czego nie można powiedzieć o filmie. Zaczynając oglądać już po
pierwszych minutach byłem przekonany, że to nie będzie zbyt dobry film.
Zastanawiam się komu można byłoby go polecić. Hmm… Jest to łatwe i
niewymagające od odbiorcy kino i wydaje mi się, że na niedzielne popołudnie
lub w chwilach wielkiej nudy można byłoby się skusić. Uważam również, że „Skinwalkers”
to film nadający się do niestety jednokrotnego obejrzenia i właściwie
zapomnienia.

|
::PLUSY::
+ dobrze, że wersja europejska jest
krótsza od amerykańskiej,
+ fajny, zachęcający zwiastun,
+ niewymagające kino.
::MINUSY::
- wieje nudą,
- brak klimatu filmu grozy, więcej tutaj kina akcji,
- kiepski wygląd wilkołaków,
- przemiana w „wilki” pozostawia wiele do życzenia,
- słabe aktorstwo,
- niektóre sceny przyprawiają widza równocześnie o śmiech i
politowanie (np. babcia z rewolwerem).
::OCENA FILMU::
4/10 |

|
|
|
AUTOR:
CICHY |
|
|