Podczas balu maturalnego czwórka nastolatków znudzona imprezą postanawia
rozerwać się w inny sposób. Wsiadają do samochodu i ruszają w podróż.
Dziwnym trafem napotykają na objazd, który prowadzi do lasu. Jednak tam
zaczynają się ich kłopoty. Najpierw ich samochód ulega wypadkowi, a później
stają się celem kanibalistycznych ludzi...
Wydawać by się mogło, że historia ta opowiedziana była od deski do deski.
Jednak autorzy najprawdopodobniej łakomi na pieniądze nie ustają w
wymyślaniu nowych to opowieści. Jak widać dużo się nie zmieniło w porównaniu
do poprzedniej części. Jednakże klimat filmu upadł i to bardzo. Choć groza
wyczuwalna jest na każdym kroku to podczas oglądania nie czuje się już tej
satysfakcji co przy trzeciej części. Nie mówię, że jest to kiepska
kontynuacja. Jednak coś się tutaj zmieniło i nie pozwala na dobre
przyswojenie tej części. Miejsce akcji nie zmieniło się. Dalej siedziba
kanibali obsadzona jest w straszliwym lesie, gdzie zrobili sobie "zawody w
polowaniu na żywe mięso". Nieustannie towarzyszy nam lekki niepokój, co tak
naprawdę zaraz się zdarzy i kto padnie ofiarą kanibali. Ciężko mówić, że w
tej części występuje efekt zaskoczenia. Oglądając poprzednie części możemy
wywnioskować, gdzie coś dobrego się wydarzy.
"Texas Chainsaw Massacre 4" to jak na razie ostatnia część sagi, jednak w
planach jest jeszcze jedna. Data jej premiery przypada w tym roku, a
dokładniej szóstego października. Wtenczas się okaże, czy zmagania ludzi z
kanibalistyczną rodziną będą miały dobry finisz, a raczej początek, bo ów
film zatytułowany jest "Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną: Początek".
Pożyjemy, zobaczymy i ocenimy. Wkraczając w końcową fazę recenzji opiszę
jeszcze elementy techniczne, które dość dobrze wypadają w porównaniu do
poprzednich części. Jedynym mankamentem są efekty specjalne, które leżały od
początku sagi. Tym razem reżyser pracował z aktorami z pierwszego planu. A
jak można zauważyć podczas projekcji są to dość znane gwiazdy. Niezmiennym
dobrym elementem towarzyszącym od początku jest scenografia. To ona
wprowadza widza w niezapomniane plenery i ciemne zakamarki świata kanibali.
A na koniec muzyka. Jej udział jest bardzo duży. To ona jest stymulatorem
klimatu, wielokrotnie doprowadza widza do stanu zaniepokojenia i lekkiego
strachu. Prawdę mówiąc "Texas Chainsaw Massacre 4" jest średniej klasy
filmem, ale na pewno lepszym od niefortunnej dwójki. Dlatego czym prędzej
zobacz ostatnią część sagi i przekonaj się, czy warto było poświęcić czas na
oglądanie.