|
|
    
DC ODRODZENIE – FLASH: ŁOTRZY. REAKTYWACJA (TOM 3)
    

„Odrodzenie” trwa
już na tyle długo, że spokojnie można określić jakość
większości serii. Zazwyczaj już na pierwszy rzut oka widać
czy „będą z tego ludzie”, czy raczej szykuje nam się
niewypał. W przypadku „Flasha” ciężko jednak było o
jednoznaczną opinię – pierwszy tom był naprawdę przyjemnym
czytadłem, ale powstałe po jego lekturze dobre wrażenie
skutecznie zniszczyła słaba kontynuacja. Trzecia odsłona
perypetii najszybszego człowieka na ziemi była więc
niezwykle istotna w rozstrzygnięciu kwestii czy warto dalej
zawracać sobie głowę runem Williamsona, czy jednak lepiej
dać sobie z nim spokój i skupić się na innych tytułach.
Jednym z
poważniejszych zagrożeń dla Central City jest grupa
superprzestępców, znanych pod nazwą Łotrzy. W jej skład
wchodzi pięcioro ludzi, którzy razem stanowią bardzo
niebezpieczną siłę. Ostatnimi czasy wydawało się, że
opuścili oni miasto. Taki stan rzeczy jest dla Flasha
niepokojący, może bowiem oznaczać, że antagoniści przyczaili
się gdzieś na uboczu, szykując grubszą aferę. Bohater musi
sprawdzić, czy jego złe przeczucia mają uzasadnienie.
Ponadto Flash i Kid Flash muszą zmierzyć się z kwestią
tożsamości ojca tego drugiego oraz ponownie stawić czoła
Czarnej Dziurze, organizacji chcącej wykorzystać Moc
Prędkości do własnych celów.
Już sam tytuł
trzeciego „Flasha” jasno sugeruje, że tym razem będziemy
mieć do czynienia z komiksem nastawionym w znacznej mierze
na akcję. I tak jest w istocie – główną część albumu zajmuje
opowieść skupiająca się na potyczce głównego bohatera z
grupą złoczyńców, a taki zamysł fabularny po prostu wymusza
zastosowanie pewnych schematów. Williamson niespecjalnie
stara się czytelników zaskoczyć, ale w tym konkretnym
przypadku nie zamierzam zbytnio narzekać na brak
oryginalności, bo całość ma odpowiednie tempo, a scenariusz,
mimo zwyczajowych trykociarskich głupotek, trzyma w
napięciu, a o to przede wszystkim chodzi w tytułach tego
typu.
Dynamizm to jedno, a
interesujący bohaterowie drugie. W tej materii mogłoby
akurat być nieco lepiej, bo nie otrzymujemy niczego ponad
standard. Flash jest zwyczajowo szlachetny, a napędzająca go
motywacja nie ulega zmianie. Niczym nie zaskakują też
antagoniści. Łotrzy przez pewien czas działali wspólnie ze
speedsterem i starali się ratować Central City podczas
jednego z dużych zagrożeń. W „Reaktywacji” znikają jednak
odcienie szarości, a tytułowi łotrzy wracają w utarte
koleiny, stając się ponownie niczym więcej aniżeli
stereotypowymi przeciwnikami stereotypowego herosa. Czyli
może nie do całościowo, ale jednak – nuuuda!
Obok głównej historii,
Williamson zaprezentował też dwie krótsze, które sprawiają
całkiem dobre wrażenie. Uwagę zwraca w nich próba
pogłębienia relacji między Flashem a bliskimi mu osobami, co
jest krokiem w dobrym kierunku, ponieważ mocuje Barry’ego
Allena w jego otoczeniu i buduje potrzebne fabularnie
związki między nim i ważnymi dla niego postaciami. W jednej
pierwsze skrzypce gra Kid Flash, w drugiej Iris West, co
stanowi przyjemne urozmaicenie po dłuższej opowieści, w
której główny bohater serii nie chciał zbytnio dzielić z
innymi czasu ekranowego. I właśnie w takich proporcjach ten
zabieg ma rację bytu, będąc chwilowym oddechem od
najważniejszego bohatera danego tytułu. Williamsonowi udało
się to, na czym nieco wyłożyli się Tomasi i Gleason, gdy w
prowadzonym przez siebie „Supermanie” uwagę skupili na
młodym Jonie, po macoszemu tratując Kal-Ela.
Warstwa graficzna
albumu robi przyzwoite wrażenie. Nad główną historią
pracował Carmine Di Giandomenico, którego prace mogliśmy
podziwiać już w pierwszym tomie serii. Jego styl nie uległ
diametralnej zmianie, a dostarczone przez niego ilustracje
są dość charakterystyczne – choć pozornie nieco niechlujne,
przyciągają oko, zwłaszcza w scenach akcji. O wiele bardziej
konwencjonalnie prezentuje się za to Jesus Merino, który
tworzy w stylu mocno standardowym i charakterystycznym dla
dzisiejszego superhero – jego prace spodobają się bez
wątpienia tym, którzy cenią dynamizm oraz efektowność i nie
przeszkadza im pewna generyczność.
Czy „Łotrzy –
Reaktywacja” sprawia zatem, że warto kontynuować przygodę z
odrodzonym „Flashem”? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie
jest mimo wszystko twierdząca, choć nie obyło się bez
pewnych zastrzeżeń. Kolejny tom cyklu pokazał, że Joshua
Williamson jakkolwiek pewnego poziomu nie przeskoczy, to
jest jednak całkiem dobrym wyrobnikiem, który potrafi
dostarczyć zajmującą, rozrywkową fabułę. Tyle wystarczy, by
ocenić ten tytuł pozytywnie i w listopadzie, kiedy ukaże się
tom numer cztery, dać mu kolejną szansę.
|
|