|
|
    
LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI (DC ODRODZENIE): PIACH W TRYBACH (TOM 6)
    

Odrodzona „Liga
Sprawiedliwości” od samego początku nie była najlepszym
tytułem tej konkretnej inicjatywy. Więcej, pierwsze trzy
tomy to doświadczenie dosyć smutne – fabularny chaos,
pomysły rodem z demobilu i najprostsze rozwiązania
sprawiały, że kolejne strony przewracało się z bólem. Brian
Hitch, bo to on był za nie odpowiedzialny, nieco poprawił
jakość swoich scenariuszy wraz z tomami cztery i pięć, ale
nawet ten lekki skok jakościowy nie wystarczył, żeby
zachował posadę. Odsłony szóstą i siódmą (u nas wydane w
jednym tomie) pisał już Christopher Priest, co więcej, są to
tomy kończące całość, bo sama „Liga” przechodzić będzie już
za chwilę lekki lifting pod batutą Scotta Snydera.
Liga Sprawiedliwości na co
dzień zmaga się przede wszystkim z zagrożeniami o zasięgu
globalnym, a nawet kosmicznym. Najazdy kosmitów to dla nich
nie pierwszyzna, czasami jednak trzeba skupić swoją uwagę na
zagadnieniach znajdujących się dużo bliżej zwykłego
człowieka. Tak dzieje się, gdy w wyniku złej oceny sytuacji
ginie starsza zakonnica, a opinia publiczna za ten stan
rzeczy winą obarcza właśnie Ligę. Co gorsza, ktoś morduje
przeciwników drużyny, co nie pomaga jej w ociepleniu
wizerunku. Sprawa szybko okazuje się bardziej skomplikowana,
niż mogłoby się wydawać, a jej rozwiązanie będzie kosztowało
herosów wiele wysiłku i poświęcenia.
Podstawową zaletą „Piachu w
trybach” jest brak fabularnych debilizmów. Wiem, normalnie
nie rozpatrywałbym takiego stanu rzeczy jako waloru
omawianego tytułu, bo to zwyczajnie powinno być podstawą,
nawet w komiksie typowo mainstreamowym, jednak większa część
runu Briana Hitcha tak bardzo obniżyła poprzeczkę moich
oczekiwań, że jednak warto o tym wspomnieć. A zatem – owszem
– w miarę sensowna i poukładana fabuła w rzeczy samej jest w
tym przypadku warta odnotowania, ponieważ Christopher Priest
nawiązuje bardziej do przyzwoitych komiksów kończących
kadencję poprzednika niż tych początkowych, kiedy królował
chaos i tandeta. A to się chwali.
Powyższy akapit nie stanowi,
rzecz jasna, automatycznego dowodu na to, że „Piach w
trybach” jest komiksem dobrym. Mianem takowego nie do końca
można go określić, a to głównie dlatego, że bardziej pewne
motywy sygnalizuje niż się w nie zagłębia. Świetnym pomysłem
były na przykład wstawki z sali sądowej i argumentacja ludzi
oskarżających członków Ligi Sprawiedliwości. Sęk w tym, że
te sceny nie wnoszą do fabuły niczego konkretnego, bo kiedy
spełnią już swoja rolę, czyli zasianie w czytelniku pewnej
dozy niepokoju odnośnie losów bohaterów, okazuje się, że do
niczego konkretnego to nie doprowadziło. Szkoda, bo jest to
z pewnością wątek o dużym potencjale. Osobiście kiedyś
bardzo chętnie przeczytałbym komiks superbohaterski w
konwencji dramatu sądowego – to byłaby spora innowacja w
gatunku. Tutaj Priestowi zabrakło większej odwagi, by
pociągnąć fabułę w tym, może mniej efektownym, ale jakże
interesującym kierunku.
Sama opowieść rozpisana jest
całkiem przyzwoicie. Wyraźnie widać, że autor miał pomysł
jak poprowadzić wszystkie linie fabularne. Ciekawym manewrem
było postawienie na psychicznego fana jako głównego
antagonisty drużyny. Tym bardziej szkoda, że w dalszej
części albumu nie odgrywa już tak znaczącej roli, a
momentami wydaje się nawet, że jest postacią zbędną. A jak
ma się sprawa z pozytywnymi bohaterami? Cóż, wydaje się, że
zostali zarysowani poprawnie, ale jak to zazwyczaj ma
miejsce w team-upach, scenarzysta nie mógł sobie pozwolić na
to, by tyle samo uwagi poświęcić każdej z postaci. Cierpi na
tym zwłaszcza Superman, który tym razem głównie statystuje
reszcie ekipy. Lepiej sprawa ma się chociażby z Cyborgiem,
który zostaje postawiony w obliczu nowych personalnych
wyzwań.
Przy warstwie graficznej
albumu pracowało kilku różnych artystów i jak to zazwyczaj
ma miejsce w tego typu projektach łączonych, niektórzy
wypadli lepiej, inni gorzej. Najistotniejszą informacją jest
jednak to, że chyba nikt nie odstawił fuszerki – nawet w
momentach kiedy poziom lekko spada, wciąż można go określić
mianem przyzwoitego. Warto zaznaczyć, że rysownikom udało
się uniknąć wrażenia wizualnego chaosu, który często pojawia
się przy scenach akcji w komiksach z bohaterem zbiorowym,
kiedy plastycy starają się upchnąć w kadrze zbyt wiele
szczegółów. Tutaj praktycznie w ogóle tego nie ma.
Ostatni, łączony tom „Ligi
Sprawiedliwości” balansuje gdzieś na granicy komiksu
przeciętnego i dosyć dobrego. Mnie tyle wystarczy – nigdy
nie oczekiwałem niczego wielkiego po superbohaterskich
team-upach, stoję więc na stanowisku, że przy odpowiednim
nastawieniu i niezbyt wygórowanych oczekiwaniach, lektura
„Piachu w trybach” może przynieść pewną dozę satysfakcji.
Warto jednak pamiętać, że Christopher Priest nie wykorzystał
tu w pełni potencjału, który niosła ta opowieść. A szkoda,
bo choć w ostatecznym rozrachunku jest przyzwoicie, to mogło
być o wiele lepiej.
|
|