    
SAGA O POTWORZE Z BAGIEN TOM 2: MIŁOŚĆ I ŚMIERĆ
    
Ci
z was (fani fantastyki filmowej i komiksowej), którzy nie
słyszeli o Potworze z Bagien, niech się lepiej do
tego nie przyznają. Postać stworzona przez Lena Wein’a i
Berni’ego Wrightsona z 1972 r., a następnie przejęta przez
Alana Moora i Stephena Bissette’a na początku lat 80’tych,
do dziś uchodzi za jedną z najbardziej rozpoznawanych z
całego uniwersum DC.
Dosyć długo oczekiwana
kontynuacja pierwszego tomu wydanej przez Egmont sagi o
potworze z nad Luizjańskich moczarów, okazała się warta
zachodu i żmudnych wyczekiwań.
W drugim tomie, czytelnik
wyruszy wraz ze swym ulubionym zielonym żywiołakiem do
samego piekła i z powrotem, aby ocalić z rąk demonów blond
piękność Abigaile (W dole wśród zmarłych) będziemy
również świadkami spektakularnego starcia Arcane’a z naszym
bohaterem (Piekielny Balet), jak i wspaniale
opisanego aktu, pełnego roślinnych metafor oraz
ekstatycznych rysunków w Wiosennym Rytuale (ten
odcinek serii uznany jest za jeden z najlepszych w historii
całego cyklu).
W całym zbiorku według
mnie, niema ani jednej kiepsko napisanej historii. Kunszt
pisarstwa Alana Moora (V for Vendetta, The Wachman)
nie sposób opisać w paru zdaniach. Warsztat, różnorodność
stylów oraz struktura fabularna każdej poszczególnej
historii wprawia w prawdziwy zachwyt. Gdy dodać do tego
oldscholowe i niemające nic wspólnego z erą komputerów,
elektryzujące rysunki Stevena Bissette’a, dokładność inkera
Johna Totleben’a oraz szaloną paletę kolorów Tatjany Wood,
otrzymujemy jedno z najwybitniejszych dzieł amerykańskiej
sztuki komiksowej XX wieku.
W sadze o Potworze z
Bagien pojawiają się również epizodycznie inne postaci
należące do wielkiego uniwersum DC, jak Spectra, Joker,
Phantom Stranger czy Demon. Najciekawiej wykorzystaną i
przedstawioną postać na kartach sagi, jest według mnie
piekielny poeta Etrigan. Postać ta napisana w 1972r, pióra
Jacka Kirby’ego przeszła parę zmian, jednak u boku
błotnistego potwora miała chyba najlepiej rozpisane kwestie
dialogowe w całej swojej historii oraz w intrygujący sposób
pełniła funkcję strażnika bram między piekłem, a światem
rzeczywistym. W dole wśród zmarłych wraz z tytułową
Miłość i Śmierć stanowią według mnie wyżyny
graficznego horroru.
Alan Moore wraz z wyżej
wymienionymi rysownikami, snuje rewelacyjne opowieści z
pogranicza grozy oraz erotyczno-florystycznego love story.
Opowiada o miłości, stracie i sensie wszelkiego istnienia.
Niektóre z tych opowieści są smutne a niektóre przepełnione
strachem i lękiem, jednak ich wydźwięk często bywa
pokrzepiający i zapada głęboko w pamięci.
Szczerze polecam owe pięknie
wydane przez Egmont komiksowe dziełko, każdemu, kto kocha
świetnie napisane i stylowo zilustrowane historie.
|