|
    
THOR: GROMOWŁADNA (TOM 1)
    

Jason Aaron potrafi zaskoczyć
niejednego czytelnika. Po zakończeniu "Thor Gromowładny" na
nasz rynek trafia jego bezpośrednia kontynuacja "Thor".
Zaskoczenie jest tym większe, że Thor nie gra głównych
skrzypiec. Na arenę wchodzi nowa postać.
Po tym, jak Nick Fury,
znający
sekret Watchera, szepnął coś do ucha Thora, ten stracił moc
pozwalającą dzierżyć Mjolnira. Po prostu przestał być godny,
aby się nią posługiwać. Młot spoczął na księżycu. Wielu
próbowało. Po długiej nieobecności powraca Odyn do Asgardu,
a raczej Asgardii, aby prowadzić swoje stare rządy. Te
dotychczasowe sprawowane przez Freje nie podobają mu się i
wszystkie reformy nowoczesnego miasta mają zostać zniesione,
i ma obowiązywać stare prawo. Odyn, tak potężna postać,
próbuje podnieść młot, jednak Mjolnir ani drgnie. W
międzyczasie, Midgard zostaje zaatakowany. Malekith wraz z
zastępami lodowych olbrzymów poszukują czaszki jednego z
królów, która wpadła w ręce Roxxon. Do walki z nimi ruszają
Avengersi, jednak ich atak nie trwa zbyt długo. Zostają
zamrożeni. Tymczasem na księżycu dochodzi do niemożliwego.
Mjolnir podnosi kobieta, która dzięki niemu jest teraz
posiadaczką olbrzymiej mocy. Od teraz to ona musi ratować
Midgard, który jest w dużych kłopotach...
Thor, jako kobieta brzmi
niedorzecznie i dziwnie. I tak jest na początku. Poruszając
się w głąb komiksu zmienia się zdanie. Pierwszy tom nie
zdradza tożsamości nowej Thor, co powoduje, że każdy komu
spodoba się ów seria będzie chciał wiedzieć, kto kryje się za
maską. Oczywiście bardziej obyci czytelnicy w świecie
Marvela mogą się domyślać lub nawet wiedzieć, kto to jest.
Asgard uległ dużej przemianie dzięki Freji, jednak Odyn chce
to wszystko zaprzepaścić i znowu wprowadzić swoje rządy,
które do końca nie były dobre. Tutaj bardzo dobrze widać
jego zaborczą naturę i można nawet wysnuć wniosek, że to on
jest zły. Jego postępowanie, zachowanie wobec najbliższych,
pokazują jego tyrańczą postawę. Zaś Freja wychodzi na
dobrego władcę, który liczy się ze wszystkimi i chce
utrzymać Asgardię, taką jaką stworzyła. Jak już wcześniej
wspomniałem, "Thor" to bezpośrednia kontynuacja
zakończonej
już serii "Thor Gromowładny". Jednak nie uważam,
żeby jej
znajomość była nam do czegoś potrzebna. Aaron stara się mam
opowiadać tak tą historię, abyśmy nie musieli nigdzie
zaglądać. Wygląda na to, że światu potrzebny jest jakiś
Thor, aby bronić ludzkich istnień przed nadciągającym złem.
Mimo, że na świecie są jeszcze Avengersi to ich udział jest
nikły, szybko zostają unieszkodliwieni, więc do gry musi
wkroczyć nowy Thor. Początkowo widać jej niedoświadczenie i
nieobycie się z młotem, jednak bardzo szybko uczy się i
staje, jak równy z równym do walki. Czasami wydaje się, że to
nie Malekith jest tym złym. To właśnie dziwny styl Aarona
powoduje, że z nim sympatyzujemy, a z pozytywną postacią, jaką
jest Odyn, nie. Początkowo nie czujemy żadnego napięcia,
nawet gdy Midgard zostaje zaatakowany. Z czasem jest trochę
lepiej, jednak nie tego oczekiwałem. Wygląda to trochę na
naciągane i sztuczne, ale to już kwestia odbioru
poszczególnych czytelników. Pierwszy tom wprowadza nas do
czegoś znacznie lepszego, przynajmniej tak wynika z
ostatnich stron i mniemy nadzieje, że tak będzie.
Graficznie nie jest źle. Niezła kreska Russella Dautermana
(zeszyty 1-4) jest mocna, w miarę realistyczna i z dużą
ilością szczegółów. Autorem ostatniego zeszytu jest Jorge Molina. Tutaj
króluje kreskówkowy styl z mniejszą ilością szczegółów.
Standardowe wydanie Egmontu, więc nie ma do czego się
przyczepić. Pozostaje tylko polecić.
|
|