|
    
THOR GROMOWŁADNY: OSTATNIE DNI MIDGARDU (TOM 4)
    

Dla Thora Ziemia jest
najważniejsza. Zrobi wszystko by ją ratować. Nie może
dopuścić do myśli, że jej mieszkańcy mogą doprowadzić do jej
upadku. Potężna i bogata firma Roxxon, dawniej Kronas, na
której czele stoi Aggera chce wprowadzić swój porządek i
zawładnąć światem. Agentka SHIELD Roz Salomon chce
powstrzymać korporację, ponieważ myśli, że to właśnie ona ma
negatywny wpływ na środowisko naturalne. Nie może nic
wskórać zgodnie z prawem. Aggera posiada niezłych prawników,
którzy załatwią mu wszystko, a pieniądze zmienią nawet
prawo, aby dostosować wszystkie przepisy do niego.
Chwilowa nieobecność Thora doprowadza do zawładnięcia
Broxton (później Broxxton). Thor nie może na to patrzeć i
chce pomóc lokalnej ludności. Jednak zostaje oskarżony przez
Aggera za spowodowanie znacznych zniszczeń Roxxon i zostaje
mu wydany nakaz zbliżania się. Thor nie może nic zrobić.
Wychodzą na jaw mroczne tajemnice Aggera. Okazuje się, że
jest Minotaurem i sprowadził Trolle do Broxxton. Gdy nawiąże
się bitwa nie będzie dla nikogo litości. Czy Thor poradzi
sobie z kolejnym zagrożeniem? Czy będzie mógł pozostać na
Ziemi i bronić jej do końca? To jednak nie koniec. Wiele
tysiącleci w przyszłości dochodzi do spotkania Thora z
Galactusem. Z dawnej Ziemi nic już nie zostało, a pożeracz
światów chce się najeść. Czy dojdzie do ostatniej bitwy w
życiu Thora? Czy ma jakieś szanse na obronę Ziemi i
zmienienia losów planety? Czy ktoś przyjdzie mu z pomocą?
Według zapowiedzi jest to
ostatni tom Thora Gromowładnego. Zastanawiam się tylko
dlaczego, przecież nie wszystkie wątki zostały zakończone.
Czytając nawet ten tom mam dziwne wrażenie, że nic tutaj nie
jest skończone, począwszy na czasie teraźniejszym i dalekiej
przyszłości. Autor zostawił otwarte wątki, a tu mamy ostatni
tom. Obie te historie toczą się na przemian i z czasem może
być to trochę nużące, jednak Aaron zdołał nas już
przyzwyczaić do takiej koncepcji. Stwierdzić również muszę,
że czwarty tom mógłby istnieć jako pojedyncza opowieść i
wszystko byłoby jasne. Historia rozgrywająca się w czasie
teraźniejszym pokazuje, że również Thor musi podporządkować
się ludzkim prawom, mimo iż zapowiada, że go nie tyczą.
Aggera otoczony jest mnóstwem prawników, którzy zrobią dla
niego wszystko. Dobitnie widać, że Thor jest bezsilny i musi
postępować zgodnie z ludzkim prawem. Jednak wszystko jest do czasu,
do momentu, gdy Aggera na scenę wprowadza Trolle i wywiązuje
się zażarta walka, która doprowadza do zniszczenia Broxxton.
To wtedy Thor może wkroczyć do akcji i czynić swoją
powinność, jednak sam nie zostanie na placu boju, również
agenci SHIELD zajmą się tą sprawą. Thor nie ma wyszukanych
metod postępowania z wrogiem, liczy się siła i jego młot.
Aaron bardzo dziwnie zakańcza opowieść czasu teraźniejszego,
co jest skutkiem wydarzeń z przyszłości, przynajmniej można
tak wywnioskować. W przyszłości Thor jest ostatnim obrońcom
Ziemi, tak się określa. Nie może sobie darować, że nie
pomógł mieszkańcom w odpowiednim momencie. Zastajemy Ziemie
wyglądającą jak wielką pustynię, pozostawioną jedynie na
pożarcie Galactusowi. Walka jest zażarta i początkowo
jednostronna. Nadciąga pomoc. Tylko nie wiele to wprowadza
do akcji. Thor ma jednak pomysł i chce spróbować go
wykorzystać. Sami się przekonacie czy warto było dobrnąć do
końca tomu. Czas spędzony z Thorem nie był stracony, jednak
należy pamiętać, że nie jest to jakieś arcydzieło. Dość
dobrze się czyta, nie nudzi, ale finalnie nie powala.
Warstwa graficzna nie rozczarowuje, ale nie jest to coś, co
będzie się wszystkim podobało. Pierwszy plan jest dobrze
narysowany, kreska jest wyraźna, bez zabrudzeń i z dość
dobrymi szczegółami. Gorzej jest z tłem, gdzie nierzadko
kreska jest schematyczna i niejednoznacznie widać, co tak na
prawdę się tam znajduje. Standardowe wydanie Egmontu z
usztywnianą okładką ze skrzydełkami i niezłym nadrukiem. Bez
problemu mogę polecić komiks, jak i całą serię czterotomową.
Polecam.
|
|