|
    
WAMPIRZYCA KARIN: TOM 1
    
Wampir
to zdecydowanie jedna z najpopularniejszych postaci
konwencji grozy, często także utworów o charakterze
romansowym. Obecnie u mało kogo wzbudza odrazę wampirzy
sposób odżywiania, przeciwnie, za sprawą kultury popularnej
postać ta nabrała jak najbardziej pozytywnych konotacji.
Wampiry są nadludźmi, pięknymi, tajemniczymi i
majestatycznymi istotami, które przeżywają egzystencjalne
rozterki, zmuszone dożycia w ciemności i nierzadko
osamotnione – tak zakłada typowa konwencja.
Karin, bohaterka nowej mangi
z oferty wydawnictwa Waneko, pochodzi z rodziny wampirów. W
przeciwieństwie do typowego przedstawiciela tego „gatunku,”
nie jest mroczna i posągowa – wygląda i zachowuje się jak
przeciętna, trochę zahukana nastolatka. Mieszka w posępnym
domu na szczycie wzgórza z rodzicami, starszym bratem i
młodszą siostrą. Karin urodziła się z pewnym defektem –
wszelkie typowe dla wampira procesy przebiegają u niej
odwrotnie. Przede wszystkim funkcjonuje za dnia, nie w nocy,
a zamiast pić krew, wytwarza ją i wstrzykuje swoim ofiarom.
Kiedy do jej klasy dołącza nowy uczeń, Kenta Usui, sprawy
zaczynają się komplikować, ponieważ obecność chłopca
gwałtownie wpływa na procesy fizjologiczne w ciele
wampirzycy.
Manga skierowana jest raczej
do młodzieży. Choć bohaterowie są wampirami, trudno nazwać
komiks horrorem, to przede wszystkim szkolna komedia. Co
częste i cenione w mangach, także Wampirzyca Karin
łączy rozmaite wątki i konwencje, tu w lekką, rozrywkową
całość. Lekkość ta może okazać się nieznośna dla zwolenników
poważnego i dostojnego wizerunku wampira, choćby takiego,
jak znani z innych japońskich produkcji anime D czy Miyu.
Komiks Yuny Kagesaki, jako komedia, celowo został pozbawiony
znamion sztampowego mroku i majestatu. Szczególnie dobrze
widać to we fragmentach z rodziną Karin, np. zdominowany
nieco przez żonę ojciec rodziny, nazywający swą krwiożerczą
połowicę mamuśką, do konwencjonalnych przedstawień wampira z
pewnością nie należy. Niektórych pomysłów natomiast autorka
chyba nie przemyślała do końca, choć wszelkie logiczne
niedociągnięcia można próbować uzasadnić wampirzą magią.
Kreska jest dynamiczna, choć
nie bardzo szczegółowa. Pani Kagesaki umiejętnie
zaprezentowała za pomocą całego arsenału mangowej mimiki
emocje bohaterów. Komiks, w przeważającej części
czarno-biały, posiada kilka kolorowych stron. Jego
niezaprzeczalną zaletą jest objętość - 320 stron historii.
Wampirzycę Karin polecam szczególnie młodym
dziewczętom, a także wszystkim otwartym na eksperymenty z
konwencją.
    
|
|