|
Horror
jako gatunek to specyficzny twór ludzkiej wyobraźni. Każdy fan
filmów grozy czy to formy literackiej, doskonale wie, że art.
groza rządzi się pewnymi zasadami, jak i konwencją, która się
jednak lubi zmieniać. Zmieniły się środki wyrazu, również
motywy, antagoniści oraz rekwizyty, dzięki czemu horror wyrwał
się z pewnych utartych schematów z duchami, wampirami i innymi
sztandarowymi wściekłymi postaciami. Nie będę zapewne
oryginalny wspominając o przełomowych dokonaniach w tej
dziedzinie Edgara Allana Poe i H.P. Lovecrafta, dzięki którym
literacka groza tak naprawdę przetrwała, kierując gatunek ku
lepszemu.
Jak zatem dzisiejsza
generacja młodych, polskich pisarzy grozy wpływa na żywot
tego gatunku? Czy potrafi wprawić współczesnego czytelnika w
autentyczne przerażenie i niepokój?
Jakiś czas temu nabyłem
zbiorek „Horrorarium”, przyznaję niezbyt przypadkowo.
Poszukiwałem zawzięcie czegoś świeżego i nowego, będąc już
nieco zmęczony twórczością klasyków, jak i współczesnych zza
oceanu, z Kingiem na czele. Gdy już w końcu trzymałem w
dłoniach ową antologię, nie przypuszczałem nawet przez
chwilę, że całość przerośnie nawet moje najskrytsze
oczekiwania.
Opowiadania zawarte w
„Horrorarium” burzą wszelki ład i zasady, przez co nie
wprawiony czytelnik może mieć problemy z zakwalifikowaniem
niektórych tekstów pod horror sensu stricte. Lecz właśnie ta
hybrydyczność formy oraz niedomówienia składają się na
największe plusy „Horrorarium”.
Fenomenalne zabiegi autorów, w
których tajemniczość dziwnych przypadków spleciona wraz z
absurdalnością ludzkiej egzystencji, oferuje odbiorcy
wyśmienite perełki fantastyki grozy. Teksty zostały napisane
tak singlowo, jak i w duecie autorskim. Bogata paleta
tematów, warstwa językowa czy wyrafinowana mroczna groteska,
potrafi zwalić swą silną dawką nawet najbardziej wprawionego
smakosza literackiej makabry.
Takie utwory jak „Bezdech”,
„Na końcu języka” bądź „Karmagedon”, w swych głębokich
odcieniach krwistej abstrakcji, wytyczają w gatunku nowe
ścieżki. Umiejscawiając prawdziwą grozę w na pozór spokojnej
kamienicy, twoim ukochanym pokoju czy tuż za rogiem
szaroburego bloku.
Autorzy zapożyczają na
warsztat znane motywy rodem z „weird fiction” lub
japońskiej ghost story o nawiedzonym miejscu, jak w
przypadku „Ósemeczka” (D. Kaina), który swoją przejmująca
historią o zbudowanej przez Niemców za czasów wojny,
kamienicy i ich obecnych lokatorach, sytuuje opowiadanie
grozy w zupełnie innym wymiarze. Utrzymane początkowo w
estetyce Edgara Allana Poe, z pogranicza jawy i snu, tekst
wprawia w poczucie silnego, hipnotycznego odrealnienia
wymieszanego z silnym realizmem języka. Omawiana właśnie Ósemeczka zawiera wszystko co powinien mieć w sobie solidny
utwór grozy, poczynając od znakomitych rekwizytów i scenerii,
kończąc na głównej postaci oraz błyskotliwym,
fantasmagorycznym zakończeniu.
Dawid Kain wraz z Kazimierzem
Kyrczem Jr., tchnęli sporo życia i inwencji w Polski horror.
Poetyckość języka połączona z ulicznym slangiem, zniewala
swoim silnym wyrazem, a wyprana i smutna rzeczywistość
Krakowskich uliczek skrywa znacznie więcej koszmarów od
ulicy Wiązów.
Zaryglujcie, więc drzwi na
spusty cztery i usiądźcie wygodnie w fotelu, gdy już zagłębicie się w lekturze i własnych
lękach, cały dotychczas znany wam świat zmieni się na
zawsze.
AUTOR
RECENZJI:
DANIEL PODOLAK |
|