|
Gdyby
kilka lat temu ktoś spytał mnie co sądzę o polskiej grozie,
mógłbym spokojnie odpowiedzieć, że jej nie lubię.
Czemu?
Bo nie istniała.
Na szczęście dziś sytuacja
przedstawia się z gruntu inaczej. Duża w tym zasługa
przywołanego do tablicy duetu. Cichowlas i Kyrcz
udowadniają, że w Polsce też można tworzyć w tym gatunku,
mało tego, że można robić to na wysokim, światowym poziomie.
W ich najnowszej powieści
dostajemy to co fani horroru lubią najbardziej – rzeź, choć
niekoniecznie niewiniątek, krew i inne płyny organiczne.
Zdecydowanie nie jest to lektura dla wrażliwców, choć nie
znaczy to wcale, że w „Koszmarze na miarę” nie ma żadnych
elementów lirycznych. Co mnie osobiście bardzo się
spodobało, to język – dopracowany do najdrobniejszego
szczegółu, żywy, niekiedy dowcipny, innym razem, gdy są ku
temu powody – nieomal patetyczny. Na brawa zasługują zarówno
ciekawe postaci, z którymi bez trudu można się
zidentyfikować, jak i akcja, która rozwija się w
przemyślanym, typowym dla literatury rozrywkowej rytmie.
Tak, użyłem tego określenia nieprzypadkowo. „Koszmar...”
jest bowiem pozycją z założenia rozrywkową, czego zresztą
autorzy nie ukrywają.
O ile w „Siedlisku” miejscem
akcji był Kraków, a konkretnie podkrakowski Kryspinów, tak w
„Koszmarze na miarę” przenosimy się do Poznania. Spora część
powieści „dzieje się” w dużym salonie z ekskluzywną odzieżą,
który z kolei mieści się w popularnym centrum handlowym
Stary Browar. Gdy pewnego dnia jeden z klientów zwraca
zakupiony tam garnitur, skarżąc się, że krwawi, życie Bartka
Lipskiego i jego kolegów po fachu wywraca się do góry
nogami.
A później…
Zgodnie z obietnicą zawartą
na ostatniej stronie okładki, otrzymujemy mocną historię, w
której aż roi się od bestii widzialnych, nie ukrytych, jak w
szeregu innych utworów duetu. W „Koszmarze na miarę” demony
mają na nas oko, nie tylko w przenośni, ale i dosłownie.
Krążą ulicami, czają się w mieszkaniach, a wszystko to, by
przerazić, wywołać obronny odruch u Czytelnika. Aby pokazać,
że z nimi nie ma żartów.
Słowiańska mitologia została
potraktowana jako kopalnia pomysłów. Obaj pisarze czują się
świetnie, zarówno w straszeniu z wykorzystaniem trików
psychologicznych, jak i w żonglowaniu rozmaitymi zjawami i
upiorami. Dzięki temu „Koszmar na miarę” to błyskotliwa,
klimatyczna książka, niepozbawiona humoru i przygody. I
umiejętnie pokazanej erotyki.
Panowie wyrobili sobie swój
styl i wiernych czytelników, jednak nie zabrakło im odwagi,
by napisać książkę znacząco różniącą się od poprzednich.
Autorzy „Siedliska” najwidoczniej nie chcą dać się
zaszufladkować. Wygląda na to, że wiedzą dokąd zmierzają. Za
to ich szanuję. Za odwagę, upór i po prostu świetne horrory.
AUTOR
RECENZJI:
JANUSZ MAJEWSKI |
|