|
Quinn
jest ostatnim członkiem i dziedzicem swojego rodu. Nie urodził
się on wampirem, lecz został w niego zmieniony. Od pewnego czasu
poszukuje dla siebie wybawienia, które uczyni go szczęśliwym. Z
tego powodu udaje się do Stanów Zjednoczonych, a konkretnie do
Nowego Orleanu, by spotkać się z Lestatem. Podczas wizyty u
Lestata, Quinn opowiada mu o swoim życiu, przejściach,
sekretach…
Może opisana przeze mnie
fabuła nie wyjaśnia o co tak naprawdę chodzi w dziewiątej
odsłonie „Kronik Wampirów”, ale jest to praktycznie całość,
która nie zdradza najważniejszych szczegółów. Znakomity
klimat towarzyszący nam od samego początku do końca,
sprawia, że książkę można pochłonąć na jeden raz, jednak
jest to bardzo trudna sprawa, ponieważ dziewiąta część liczy
sobie ponad sześćset stron, więc jest to praktycznie
niemożliwe, ale tak na dwa lub trzy razy bez problemu można
ją przeczytać.
Anne Rice po raz kolejny
przenosi swojego czytelnika w mroczny świat wampirów, który
za każdym razem nas zaskakuje. Znakomite opisy sytuacji, w
których znajduje się główny bohater sprawiają, że ma się
ciarki na plecach. Praktycznie nie istnieją nudne sytuacje,
w których nie możemy doczekać się przyspieszenia akcji.
Autorka w bardzo precyzyjny sposób opisuje poszczególne
postaci, a także miejsca, przez co książka nabiera jeszcze
większego rozmachu. Anne Rice w znakomity sposób oddaje
piękno mrocznej natury wampirów, a z drugiej strony targa
naszymi uczuciami. Świat przedstawiony przez autorkę jest
jak najbardziej zmyślony, jednak w niektórych sytuacjach
autorka w tak realistyczny sposób je przedstawia, że można
się zatracić i nie wiedzieć co jest prawdziwe, a co nie.
Anne Rice niejednokrotnie udowodniła, że jest znakomitą
pisarką, a „Kroniki Wampirów” są według mnie najlepszą serią
napisaną przez nią. Fan twórczości Rice na pewno będzie
zadowolony po przeczytaniu tej książki i jeszcze nie raz
wróci do przeczytania „Posiadłości Blackwood”. Polecam
wszystkim.
AUTOR
RECENZJI:
PASTOR |
|