|
Wampiry
i wilkołaki od dłuższego czasu są bardzo popularne, ale nadchodzą nowe postacie
fantasy – anioły, dobre i złe, upadłe, anioły śmierci,
ciemności czy strażnicy światła. Czas na erę nowych bohaterów,
którzy również intrygują i fascynują. „Strażniczka aniołów
mroku” jest kontynuacją książki Kim Harrison "Umarli czasu nie
liczą".
Cała akcja rozgrywa się wokół jednego zadania, jakie otrzymała
Madison Avery - odnaleźć chłopaka, który swoją decyzją może
pozbawić życia wielu ludzi. Pomagają jej w tym Barnaba i Nakita
- dwa anioły – ciemności i światła, które nie potrafią dojść do
porozumienia. Nakita chce zabić chłopaka, a Barnaba dać mu szansę
na zmianę przeznaczenia. Do akcji włączają się również Ron i
Paul - strażnicy czasu światła, którzy chcą ubiec Madison i
pozbawić chłopaka życia. Do samego końca Madison nie jest pewna
kogo szuka, chce zmienić jego przeznaczenie. W trakcie podróży
odkrywa nowe moce, które nie są tak wspaniałe jak na to liczyła
– osłabiają ją i informują Rona o jej poczynaniach. Strażniczka
znajduje potencjalnych kandydatów Ace'a i Shoe, ale który z nich
okaże się tym właściwym? Czy zdąży przed Ronem? Czy zmieni
przeznaczenie ofiary?
Druga część przygód Madison poświęcona jest zadaniu
odnalezienia chłopaka, które
otrzymała w "Umarli czasu nie liczą". Historia
początkowo nuży, jednak wraz z kolejnymi kartkami staje się
coraz ciekawsza. Brak nowych wątków oraz duża ilość odniesień do
pierwszej części, sprawiają, że z niechęcią chce się czytać
dalej. Minusem książki jest przewidywalność akcji. Cała historia
poświęcona jest główniej postaci Madison, autorka nie
przywiązuje większej uwagi dla innych, między innymi dla
Barnaby, czy Nikity. Interesującym wtrąceniem jest Grace, która
rozbawia czytelnika zabawnymi wierszykami. Mimo tego, że jest to
druga odsłona przygód Madison, nie dowiadujemy się nic więcej na
temat jej postaci - czy jest nastolatką czy może bardziej dojrzałą osobą, brakuje
jej osobowości, jej postać jest za mało urozmaicona. Ciekawa
okładka zachęca do sięgnięcia po książkę, czcionka łatwa w
czytaniu, ale sama treść może nużyć. Podczas czytania natraficie
na literówki, jednak po pewnym czasie nie zwraca się na nie
uwagi.
Książkę czyta się lekko. Polecam ją choćby na popołudniowy
czas.
AUTOR
RECENZJI:
MAWET |
|