|
Słysząc
wiele złego o filmie Wilkołak oraz z założenia nie mając
zaufania do horrorów z tzw. dobrą obsadą, nie skusiłam się na
seans. Sięgając po powieść natomiast spodziewałam się historii
dobrze napisanej, jeśli nawet o przeciętnej fabule. Nowelizacji
scenariusza podjął się bowiem Jonathan Maberry, ceniony i
nagradzany autor horroru. Można powiedzieć, że powieść rozminęła
się z moimi oczekiwaniami, co w tym wypadku niestety nie jest
zaletą.
Główny bohater, Lawrence
Talbot, jest aktorem. Żyje z dala od rodzinnego domu,
ponieważ tragiczne wydarzenia z przeszłości pozostawiły w
jego sercu żal i niechęć do ojca. Wraca po latach
nieobecności wezwany listem od swej niedoszłej szwagierki
Gwen, w którym ta informuje Talbota o strasznej śmierci jego
brata. Powrót do domu nie tylko przywoła echa przeszłości,
ale i zmusi Lawrence'a do zmierzenia się z potwornym złem we
własnej rodzinie.
Akcja powieści została
umiejscowiona w Anglii w XIX wieku, czyli epoce niezwykle
zasłużonej dla horroru. Świat przedstawiony jest niezwykle
barwny i obfituje w ciekawe szczegóły. Poza wilkołakami mamy
tu i Sikha, i Cyganów, i legendarnego Francisa Aberline,
postać zasłużoną nie tylko w dziedzinie kultury popularnej.
To jednak nie uratowało fabuły, która, niestety, wykazuje
bliskie pokrewieństwo z telenowelą rodem z Ameryki
Południowej, co czyni ją przyciężkawą w odbiorze.
Lawrence Talbot nie jest
postacią ani ciekawą, ani sympatyczną. Jego wieloletnia,
niepowstrzymana tęsknota za matką, analizowana na nowo co
kilkanaście stron, staje się męcząca i bynajmniej nie
wzrusza. Koligacje rodzinne Talbota z wilkołakiem,
przesłodzona romantyczna miłość bohatera i Gwen, a zwłaszcza
erotyczno-prokreacyjna motywacja poczynań potwora wepchnięte
do jednej książki tworzą mdlącą i wysoce niestrawną
mieszankę. Nie można powiedzieć, by fabuła nie była
urozmaicona, jednak połączenie wyżej wymienionych elementów
doprowadziło ją do tej granicy przesady, za którą horror
przestaje być straszny, a zaczyna śmieszyć.
Warsztatowi pisarskiemu
autora nie można niczego zarzucić, ale sprawne pióro to zbyt
mało, by obronić tak kiepską historię. Najlepsze fragmenty
to dynamiczne opisy wilkołaczych jatek i walk oraz epizod w
szpitalu psychiatrycznym. Wilkołak może spodoba się
nastoletnim panienkom rozmiłowanym w Zmierzchu i
innych nadprzyrodzonych romansidłach, fanom horroru lekturę
tej książki gorąco odradzam.
AUTOR
RECENZJI:
KAROLINA GÓRSKA |
|